O tym, że wciąż nie mogę przekonać się do win z nowego świata (cóż za uogólnienie!) i faworyzuję wina francuskie (chyba jeszcze gorsze uogólnienie) już kiedyś wspominałem. Dzisiaj miałem okazję zderzyć te dwa światy ze sobą. Wieczorem na stole wylądowały dwie butelki. Wino Fuzion – Shiraz Cabernet rodem z Argentyny oraz nieprzyzwoicie tania (do 2 euro) butelka z Cotes du Rhone. Pierwsze wino cieszyło oko ładnie zaprojektowaną etykietką w kolorze fiołkowym. Z tyłu przeczytać można było jakich to wspaniałości można spodziewać się w środku. Że powstaje ono już od lat 60-tych i że wśród licznych aromatów znaleźć w nim można na przykład suszone figi. Druga butelka zupełnie niepozorna. Próżno szukać nazwy producenta o poetyckim opisie zawartości nie wspominając. Ot nazwa apelacji i na tym koniec. A potem wino trafiło do kieliszków. Argentyńczyk wręcz dusił intensywnością aromatu choć nie mogę szczerze powiedzieć, że wyczułem te suszone figi. Za to po pierwszym łyku poczułem jak by mi ktoś w ...
"Opis wina jest trudniejszy niż opis katedry" Z. Herbert