Miniony weekend zaowocował imprezą spod znaku wina. 10 gości przyniosło ze sobą 5 win. Od siebie dorzuciłem 2 butelki, wypożyczalnia DVD dorzuciła „Bezdroża” , Lidl dorzucił „fetę” i „gorgonzolę” i prywatka gotowa. Zaczęliśmy delikatnie od Cabernet D’Anjou z Club Des Sommelieres , które przywiozłem z Grenoble. To, podobno długowieczne wino z doliny Loary w całości zrobione jest z Cabernet Franc . Ma barwę różowych landrynek i zapach truskawek, poziomek i miodu. W ustach sporo słodyczy ale też niemało świeżości. W finiszu cień tanin. Jako drugie do kieliszków trafiło wino bez nazwy . O tajemniczej butelce wiedzieliśmy tyle, że zawiera czerwone wino rodem z niemieckiego Palatynatu . W kieliszku wino wyglądało na niemal czarne, pachniało soczyście i jeżynowo a w ustach było aksamitnie gładkie, słodkawe, mocno owocowe. Radosne, proste intensywnie barwiące usta. Z Nadrenii wybraliśmy się na wycieczkę do Toskanii by spróbować wina Santa Cristina . To wino po raz pierwszy wyprodukowane w 194...
"Opis wina jest trudniejszy niż opis katedry" Z. Herbert