Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z marzec, 2010

Burza w szklance wina

Zaczyna się niewinnie. Klasyczna, zielonkawa butelka, wytłoczony pod szyjką laurowy wieniec, skromna, biała etykieta, na niej pierwsza zapowiedź tego co dalej - Laudum Nature, Barrica 2006, agricultura ecologica . Wyciągam korek - w nos uderza intensywny aromat, błyskawicznie rozchodzi się po pokoju. Ciężka, słodka mieszanka - czekolada z bakaliami i powidła śliwkowe, syrop z malin i pieczone jabłka, zasypane cukrem czarne jagody i unosząca się nad tym wszystkim woń wilgotnego drewna. Tą samą wilgoć odnajduję w ustach. Wino eksploduje, uderza soczystą falą, jak tsunami. Słodycz, kwasowość, alkohol - wszystkiego tu po brzegi, niemal w nadmiarze. Koncentracja godna mistrza szachowego. Tym bardziej dziwi brak „centrum” – wino oblepia dziąsła ale nie odciska swego piętna na języku, przypomina nadmuchany do granic wytrzymałości bordowy balonik. Garbniki bardziej manifestują się suchością w ustach niż smakiem. Po chwili zostaje już tylko słodki posmak beczki i szum w głowie. Gdy go próbował...

Białe nad czerwonym

Powyższy tytuł można postrzegać jako reklamę. Białe nad czerwonym to jeden z prężniejszych blogów o winie funkcjonujących w polskiej sieci, warto tam zajrzeć. Ale "Jeden z" oznacza, że nie jedyny. Gdy pół roku temu pakowałem walizę i żegnałem się na jakiś czas z iWines wśród linków po lewej stronie były może 4 adresy rodzimych blogów o winiarskiej tematyce. A dziś? Zaczyna brakować palców u rąk by je zliczyć i co gorsza - czasu by je wszystkie ogarnąć. Moda na winiarskie blogi rozprzestrzenia się niczym filoksera. Ale tytuł tej notki ma też właściwości oceniające. Białe jest nad czerwonym, wyżej, lepiej. Na pewno nie jest tak zawsze, ale z pewnością było tak wczoraj, gdy urodziny kumpla świętowaliśmy przy dwóch butelkach. Pierwszą, Greco Di Tufo, na stole postawił Tomek, który zaprzyjaźnił się z tym winem już jakiś czas temu, podczas pobytu w Toskanii. Greco tak mu posmakowało, że zachwalał je przy każdej okazji. Wczoraj wreszcie udało mu się poprzeć słow...

Powrót

Nazwa: Firebird Legend Region: Mołdawia, Vulcanesthi Rocznik: 2007 Szczep: Pinot Noir Cena: 35 Hrywien Miejsce zakupu: Hipermarket we Lwowie Przeszło 5 miesięcy w drodze, 7 krajów, niemal 0 wina. Większość miejsc, które odwiedziłem, dopiero się z winnym światem poznaje. Gdzieniegdzie winiarze radzą sobie lepiej (Tajlandia), w innych miejscach, choć winnic nie brakuje, wciąż trzeba pracować nad jakością (Wietnam). Niemniej jednak, choć udało mi się wypić tu i ówdzie lampkę czy dwie to za winem zdążyłem się mocno stęsknić. Dlatego natychmiast biorę się do nadrabiania zaległości. Na początek bez zadęcia i fanfar - proste i niedrogie pinot noir. Kupiłem je raczej z ciekawości, nie licząc na wiele - wszak ten szczep wymaga talentu i finezji, żeby dać znakomite efekty. A za talent i finezję przeważnie trzeba słono płacić. Tymczasem butelka mołdawskiego Firebird Legend kosztowała w Lwowskim markecie ledwie 35 hrywien (około 12 zł). Kupiłem i dałem się mile zaskoczyć. Wino cieszy oko ciemno...