Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z sierpień, 2010

Obnażanie niedoskonałości

Trwa u nas winna ofensywa. Mnożą się sklepy, kuszą kolejne imprezy tematyczne, o winie coraz częściej piszą gazety. O naszej rosnącej pasji do wina niedawno informował nawet Decanter przytaczając badania CBOS, z których wynika, że konsumpcja wina przegoniła u nas spożycie wódki („Poland's national drink”). Wraz z wzrostem zainteresowania winem rośnie też winiarski Internet, strony branżowe, serwisy edukacyjne, portale społecznościowe, blogi. Najświeższą nowinką jest pojawienie się pierwszego polskiego video bloga winiarskiego. Dzieje się. Niby więc wszystko pięknie, ładnie a jednak mam wrażenie, że wciąż jesteśmy do tyłu. Choć gazety i magazyny o winie piszą coraz to bardziej ochoczo, to przeważnie potwornie przynudzają, po raz setny tłumacząc kolejne kroki degustacji albo trochę oszukują, o ekspercką pomoc prosząc sprzedawców, którzy zamiast dobre wina wciskają czytelnikom swoje wina (a między tymi kategoriami jest często spora różnica) . Są owszem ze dwa, trzy tytuły prasy str...

He's back!

Bez zbędnych ceregieli – wracam do pisania. Taki mam w każdym razie zamiar, mocne postanowienie. Na fakt, że od kilku miesięcy niemal nie pisałem, wpłynęły kilka czynników w tym jeden, najistotniejszy - podróż życia czyli niemal pół roku spędzone w Azji. Gdybym znalazł czas to pisać byłoby o czym ale czasu nie znalazłem – za dużo było wrażeń i emocji poza winiarskich– tym dawałem upust na blogu podróżnym . Podróż się skończyła ale iWines do formy nie wróciło. Bo i ja tak naprawdę nie wróciłem do domu. Oto wylądowałem 270 km na południe od Wrocławia – w Krakowie. Tu od kilku miesięcy układam sobie życie i w tym układaniu zabrakło czasu na wino. Nie, nie na pisanie o winie, na wino samo w sobie. Nie było czasu i warunków do degustowania, dumania, przeżywania. Czas to zmienić. O to siedzę wreszcie w świeżo wynajętym mieszkaniu z lampką wina w dłoni. Mam swoja własną kuchnię, stół, prawdziwy kieliszek i święty spokój. Ba! Mam nawet zacienione, chłodne miejsce do przechowywania co ciekaws...

Toast za dzień powszedni

Zatem siadam do pisania. Nie szukam inspiracji w jakiejś niezwykłej, niezapomnianej butelce. Dziś wystarczy mi łyk wina zupełnie przeciętnego, przyziemnego, po prostu codziennego. W końcu blog to nie księga pamiątkowa na uroczyste okazje. To dziennik, w którym jak sama nazwa wskazuje pisze się co dnia i o dniu powszednim. Popijam więc proste, bezpretensjonalne wino. Przyjechało z Sabaudii, gdzie powstało w zeszłym roku w miejscowości Chignin w siedmiohektarowej posiadłości Domaine Jean-Charles Girard-Madoux ze szczepu, którego próżno chyba szukać poza alpejską Francją – Jacuquere. W nosie zieleń agrestu i kiwi, słodycz kwiatów i moreli. W ustach przeszywająca kwasowość – każdy łyk tańczy na języku, łaskocze podniebienie, zostawia ożywczą nutę w gardle i co ważne – zaspokaja pragnienie. Chyba każdy pochylił się kiedyś nad górskim źródełkiem by zaczerpnąć dłonią wody i odświeżyć się po wielu godzinach wędrówki. Tak smakuje to wino. I co dalej? Nic. Znowu ktoś szumi nad głowa, trzaska dr...