Fajnie jest być tym pierwszym i jedynym. Nie trzeba oglądać się na boki, drżeć przed konkurencją. Można mówić co się chce i nie martwić się, że ktoś krzyknie „sprawdzam”. Można nadawać ton, wyznaczać trendy, kreować gusta. Ale bywa i tak, że minusy przesłaniają plusy. Jedyny jest sam, na świeczniku, na celowniku. Wszyscy patrzą mu na ręce, za wszystko się go wini, za wszystko krytykuje. Taki właśnie los spotyka jedyny polski periodyk o winie – „Magazynu Wino” (Pominę prasę bardziej branżową albo wydawane przez ten czy ów sklep winiarski pisemka). Plusów pracy w redakcji takiego wydawnictwa nie sposób przecenić – któż nie chciałby mieć na wyciągnięcie ręki najlepszych butelek od najznamienitszych producentów. Któż nie chciałby podróżować do najpiękniejszych zakątków świata żeby pić, jeść i spoglądać na to wszystko krytycznym okiem. Ja bym chciał. Mniej natomiast chciałbym, żeby każda podana przeze mnie informacja była analizowana przez łasych na wpadki czytelników, każda notatka degust...
"Opis wina jest trudniejszy niż opis katedry" Z. Herbert