Przejdź do głównej zawartości

Chianti & Champagne

W miniony weekend w gościach (aloha!) opróżniliśmy 2 butelki wina, po talerzu spaghetti pizzaiola i po kawałku szalonego owocu pomelo. Jedzenie zapijaliśmy Chianti z pięknych, choć winiarsko niezbyt poręcznych kieliszków:

Nazwa: Clemente VII

Kraj: Włochy, Chianti Classico

Szczep: Sangiovese

Rocznik: 2006

Miejsce zakupu: Winarium

Cena: 49 zł

Kolor: Wiśniowo rubinwe

Nos: Słodki i delikatny. Nuty wiśni i jagód i echo beczki.

Usta: Zimne, lekkie i soczyste. Zdecydowana kwasowość. Ładnie zamknięte delikatnym garbnikiem.

Komentarz: Wino raczej nie chwyta za serce ale jest po prostu przyjemne, rześkie, dobre do jedzenia. Może trochę mało zimowe. Jestem pewien, że latem w otoczeniu winnic smakować musi świetnie.


Na deser strzelił korek od szampana, którego nie było czasu podać przed jedzeniem. Była to butelka Piper-Heidsieck, jedna z dwóch, które kupiłem dawno temu na jakimś lotnisku. Poprzednią opisałem tutaj. Ta długo czekała na okazję, kurzyła się na półce, była nawet na wycieczce we Francji, wreszcie wróciła do Wrocławia i zrobiła jeszcze lepsze wrażenie niż ta rok wcześniej (a może nos się nieco wyrobił?)

Nazwa: Piper-Heidsieck Cuvee Florens Louis

Kraj: Franca, AC Champagne

Szczep: Pinit Noir, Pinot Meunieur, Chardonnay

Rocznik: -

Miejsce zakupu: Jakieś lotnisko

Cena: ?

Kolor: Blade, złotawe.

Nos:. Jest tu trochę cytrusów, nuta migdałów ale dominuje bardzo przyjemna drożdżówka z kruszonką

Usta: Żeśkie i oczyszczające. Przyjemnie rozlewa się po gardle i łaskocze w podniebienie pozostawiając sobie ciekawy, jakby lekko mączny, mineralny posmak.

Komentarz: Bałem się, że po przeprawie przez upalne Pireneje, obijaniu się w bagażniku samochodu „mknącego” A4 i długim leżakowaniu na półce w nienajlepszych warunkach wino straci swój urok. Na szczęście nic takiego się nie stało – pyszne.


A potem było jeszcze ptasie mleczko i wiśnie w czekoladzie, domowej roboty wiśniówka, dłubanie pomelo, spacer z psem, hot dog z sosem duńskim (fu!) i przerażająco pijalne (może to po tym hot-dogu) wino półwytrawne ze stacji benzynowej. Czyli wieczór pełen wrażeń. A następną butelkę otwieramy u nas do jakiegoś hinduskiego specjału.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jak Bordeaux i Rioja spotkały się przy ruszcie

Soczysty kawał wołowiny przypieczony na pierwszym w tym roku grillu planowałem popić butelką z Bordeaux z 2005 roku. Wino okazało się na tyle lekkie i przyjemne, że starczyło ochoty na więcej. Skoczyłem więc do piwnicy/garażu po jeszcze jedną butelkę – padło na Roję z 2003 roku. Oba wina mają wspólny mianownik – Założyciel winiarni, z której pochodził moja hiszpańska butelka - Luciano Francisco Ramon de Murrieta – w 1848 roku przybył do Bordeaux by uczyć się produkcji wina. Po czterech latach wrócił do domu i z wykorzystaniem świeżo nabytej wiedzy zaczął wytwarzać wysokiej jakości wina Rioja. Zacznijmy jednak od Medoc: Nazwa: Chateau de Hauterive Kraj: Francja, Medoc, Cru Burgeois Szczep: Cabernet Sauvignon Rocznik: 2005 Cena: około 10 euro Miejsce zakupu: na jakimś lotnisku Brzydka czarna etykieta przypominająca tanie, hipermarketowe „Carte Noir”. Wino klarowne, dość ciemne, wiśniowe. W nosie zaskoczyła mnie lekkość i soczystość. Z początku sporo kompotu wiśniowego, z czasem wię...

Pragnienie

  Na pradawne pytanie – białe czy czerwone – w Bangkoku dać mogę tylko jedną odpowiedź – białe. (no, chyba że różowe ale to już inna historia). Przy bezustannie lejącym się z nieba żarze wina czerwone nie specjalnie się sprawdzają. Wyjęte z lodówki w ciągu minut ogrzewają się do temperatur czyniących je niepijalnymi, z tutejszą pikantną kuchnią nie chcą iść pod rękę, może wieczorem, w klimatyzowanej restauracji, do steku z wołowiny Kobe (a zjeść go można tu już za jakieś 70 zł) dałoby radę, ale na co dzień są bez szans. Dlatego sięgam po białe, wytrawne, z Indii , marki Revo . Czerwone spod tej samej etykiety sprawdziło się nieźle, ale doświadczenie uczy, że dobre białe zrobić jest trudniej. Wącham – nie wiem jak to działa, ale wygląda na to, że wraz z całą moją osobą do Azji przeprowadził się też mój nos. Zamiast gruszek czuję mango, zamiast jabłek – papaję. Zresztą bez wdawania się w szczegóły – zapach słodki, owocowy, choć jakby nieco zatęchły, rozgotowany. Wącham jeszcze ra...

Frescobaldi Castiglioni Chianti

Nazwa: Frescobaldi Castiglioni Chianti Kraj: Włochy Szczep : Sangiovese i Merlot - Castiglioni rozciąga się na obszarze 513 ha 115 z czego pokrywają winnice. Region leży 20 km na południowy zachód od Florencji w okolicy miasta Montespertoli. Merlot zbierany jest pod koniec września, , Sangiovese z początkiem października. Winogrona są delikatnie prasowane by uzyskać najwyższej jakości sok. Fermentacja przebiega przez 10 dni w beczkach ze stali nierdzewnej po czym następuje proces maceracji i fermentacji jabłkowo mlekowej. Wino leżakuje przez 6 miesięcy w beczkach ze stali nierdzewnej. - to o roczniku 2003 Rocznik: 2005 Cena: U nas jakies 50 zł. to przyjechało prosto z Włoch Kolor: Bardzo ciemny, niemal purpurowy, mało klarowny Zapach: Dość intensywny, przyjemny, czarne porzeczki, powidla sliwkowe. Smak: I znowu wolna amerykanka. Smakuje...jak wino ! (niespodzianka!). Dość długie ale finisz gorzkawy, taninowy, kwaśny. To się zdaje nazywa niepełna równowaga. Wino nic nie dało nocne...