Przejdź do głównej zawartości

Rozgrzewka

Od paru dni znajomi raz po raz pytają mnie o to, jakiego wina powinni użyć do grzańca. Za każdym razem odpowiadam, że byle jakiego , niech tylko będzie czerwone (chociaż może nie warto się ograniczać? Może grzaniec z wina białego też może być niezły?) i tanie. Sam bez skrupułów leję do garnka wino z kartonu. Zmieszane z przyprawami, owocami, rumem, miodem i czym tam jeszcze dusza zapragnie i tak będzie smakowało jak należy.

Ale picie wina zimą na grzańcu na szczęście się nie kończy. Jerzy Kruk w swoim videoblogu proponuje wina wzmacniane. Tym samym tropem podąża na Facebooku Andrzej Daszkiewicz promując hasło „A glass of good port a day will keep the winter away”.  Mnie to przekonuje, jest jednak pewno „ale” – wciąż mowa o winach słodkich. A, że z win deserowych najbardziej upodobałem sobie kwiatowo cytrusowe i skrajnie nie zimowe mozelskie Rieslingi to w poszukiwaniu butelki na mrozy podążyłem innym tropem. Skoro jest mi zimno, stawiam na wino z miejsca kojarzącego mi się z upałem. Tym sposobem na mój stół trafiła butelka z Korsyki, zakupiona jakieś 3 lata temu, gdzieś na południu Francji.

Nazwa: Clos Teddi 
Kraj: Francja, Korsyka, AOC Patrimonio,
Szczep: Niellucciu (Sangiovese) , Sciaccarellu
Ronik: 2007

Jak to wino pachnie! Gdy temperatura za oknem leci na łeb na szyję, jego aromat unosi koniuszki ust przywołując na twarz rozkoszny uśmiech. Nad kieliszkiem jak czerwony balonik płynie aromat soczystych truskawek, takich pochłanianych prosto z krzaka. Wtóruje mu zapach działkowej czerwonej porzeczki, kwaśnych malin z przydrożnych chaszczy, czarnych jagód i dla urozmaicenia – szczypta cynamonu.

Każdy łyk to owocowy wodospad, który rozpływa się po języku pozostawiając po sobie cienką kredową powłoczkę. Jeżeli ktoś zastanawia się czym jest ta cholerna mineralność, o której rozpisują się degustatorzy recenzując kolejne butelki to tu znajdą ją w czystej, wapiennej formie. Wino pochodzi z południa co objawia się w postaci 13% alkoholu – łatwiej jednak odnaleźć tę informację na etykiecie niż w ustach. Procenty nie gryzą w język, nie przytłaczają, świetnie harmonizują się z wyrazistą kwasowością. Wydajność winnicy, w której powstaje wino, wynosi zaledwie 16 hektolitrów na hektar stąd piękne nasycenie i koncentracja smaku. Jednak trzymająca pieczę nad posiadłością Marie Brigitte Julliard zachowała umiar godny mieszkańca wyspy  i zamiast tworzyć wino napompowane i nużące postawiła na głębie smaku, równowagę i elegancję. Całość jest przyjemnie ożywcza i pełna werwy. Niby bardziej jak jak mroźny, zimowy poranek niż leniwe, letnie popołudnie, a jednak rozgrzewa. 

Tymczasem za oknem znowu sypie śnieg. I pewnie przykryje również tory, po których jutro pomknąć mam na Galę Grand Prix Magazynu Wino. Pomknijcie i wy. Rzucając przy wejściu hasło „Maciej Klimowicz, iWines blog” za bilet zamiast 50 zapłacicie 35zł. Pewnie, że warto. Nie po to wsiadam w pociąg o 5-tej rano, żeby nie było warto.



Wiecej o tym jak zyje Polak w Tajlandii jakie sa ceny w Tajlandii i jak skonczyla sie moja wyprawa do Azji

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jak Bordeaux i Rioja spotkały się przy ruszcie

Soczysty kawał wołowiny przypieczony na pierwszym w tym roku grillu planowałem popić butelką z Bordeaux z 2005 roku. Wino okazało się na tyle lekkie i przyjemne, że starczyło ochoty na więcej. Skoczyłem więc do piwnicy/garażu po jeszcze jedną butelkę – padło na Roję z 2003 roku. Oba wina mają wspólny mianownik – Założyciel winiarni, z której pochodził moja hiszpańska butelka - Luciano Francisco Ramon de Murrieta – w 1848 roku przybył do Bordeaux by uczyć się produkcji wina. Po czterech latach wrócił do domu i z wykorzystaniem świeżo nabytej wiedzy zaczął wytwarzać wysokiej jakości wina Rioja. Zacznijmy jednak od Medoc: Nazwa: Chateau de Hauterive Kraj: Francja, Medoc, Cru Burgeois Szczep: Cabernet Sauvignon Rocznik: 2005 Cena: około 10 euro Miejsce zakupu: na jakimś lotnisku Brzydka czarna etykieta przypominająca tanie, hipermarketowe „Carte Noir”. Wino klarowne, dość ciemne, wiśniowe. W nosie zaskoczyła mnie lekkość i soczystość. Z początku sporo kompotu wiśniowego, z czasem wię...

Pragnienie

  Na pradawne pytanie – białe czy czerwone – w Bangkoku dać mogę tylko jedną odpowiedź – białe. (no, chyba że różowe ale to już inna historia). Przy bezustannie lejącym się z nieba żarze wina czerwone nie specjalnie się sprawdzają. Wyjęte z lodówki w ciągu minut ogrzewają się do temperatur czyniących je niepijalnymi, z tutejszą pikantną kuchnią nie chcą iść pod rękę, może wieczorem, w klimatyzowanej restauracji, do steku z wołowiny Kobe (a zjeść go można tu już za jakieś 70 zł) dałoby radę, ale na co dzień są bez szans. Dlatego sięgam po białe, wytrawne, z Indii , marki Revo . Czerwone spod tej samej etykiety sprawdziło się nieźle, ale doświadczenie uczy, że dobre białe zrobić jest trudniej. Wącham – nie wiem jak to działa, ale wygląda na to, że wraz z całą moją osobą do Azji przeprowadził się też mój nos. Zamiast gruszek czuję mango, zamiast jabłek – papaję. Zresztą bez wdawania się w szczegóły – zapach słodki, owocowy, choć jakby nieco zatęchły, rozgotowany. Wącham jeszcze ra...

Frescobaldi Castiglioni Chianti

Nazwa: Frescobaldi Castiglioni Chianti Kraj: Włochy Szczep : Sangiovese i Merlot - Castiglioni rozciąga się na obszarze 513 ha 115 z czego pokrywają winnice. Region leży 20 km na południowy zachód od Florencji w okolicy miasta Montespertoli. Merlot zbierany jest pod koniec września, , Sangiovese z początkiem października. Winogrona są delikatnie prasowane by uzyskać najwyższej jakości sok. Fermentacja przebiega przez 10 dni w beczkach ze stali nierdzewnej po czym następuje proces maceracji i fermentacji jabłkowo mlekowej. Wino leżakuje przez 6 miesięcy w beczkach ze stali nierdzewnej. - to o roczniku 2003 Rocznik: 2005 Cena: U nas jakies 50 zł. to przyjechało prosto z Włoch Kolor: Bardzo ciemny, niemal purpurowy, mało klarowny Zapach: Dość intensywny, przyjemny, czarne porzeczki, powidla sliwkowe. Smak: I znowu wolna amerykanka. Smakuje...jak wino ! (niespodzianka!). Dość długie ale finisz gorzkawy, taninowy, kwaśny. To się zdaje nazywa niepełna równowaga. Wino nic nie dało nocne...