Przejdź do głównej zawartości

Riesling - wino o wielu twarzach

Jak smakuje Riesling? Na to pytanie nie da się odpowiedzieć jednym zdaniem. Może być świeży i prosty ale może też być wspaniałym, złożonym winem na specjalne okazje. Powstają z niego wina skaliste, perfekcyjnie wytrawne, ale również niesamowicie skoncentrowane, słodkie nektary mogące z powodzeniem mierzyć się chociażby ze słynnymi winami z Sauternes. Te wina można pić samodzielnie, można podawać je do lekkich wiosennych dań - na przykład do szparagów ale dadzą też radę ciężkim kapuścianym klimatom kuchni polskiej. Szkoda tylko, że tak trudno jest u nas wszystkie oblicza tego wspaniałego szczepu poznać. Chociaż graniczymy z producentem najlepszych Rieslingów na świecie w naszych supermarketach wybór jest co najmniej ubogi. Tym bardziej cieszę się więc, że trafiło mi się zaproszenie na „Dzień Rieslinga”, który odbył się w zeszłym tygodniu w Warszawie. Zanim nastąpiła główna część programu gdzie kilkunastu producentów prezentowało swoje wina szerszej publiczności, odbyły się dwie degustacje prowadzone przez Tomasza Prange-Barczyńskiego. Wrażenia? Wspaniałe! Więcej szczegółów niżej.

St. Urbans-hof QbA 2008, Mozela: Najpierw w nos uderza nuta tarty cebulowej, co - jak się dowiedziałem - jest klasyczną nutą żelazawej mineralności – rzeczywiście ten zapach przywodzi na myśl przerdzewiałą metalową konstrukcję, stara halę w opuszczonej fabryce. Po chwili pojawiają się aromaty owocowe, nuty gruszki. Usta to kombinacja wybuchowej owocowości z aksamitnym wrażeniem na podniebieniu. Wino pewna ręką trzymane na wodzy, stonowane i pyszne.

Weingut van Rackinz, Niederhauser Klamm, QbA 2007, Nahe: W nosie więcej słodyczy i owocu – znalazłem brzoskwinię, zapachy kwiatowo-mydlane. Usta znacznie bardziej wytrawne, jakby kamienne. Bardzo odświeżające, ale nie gryzące.

Reischart von Buhl, GG Pechstein Forst, 2008, Palatynat: W nosie nieco więcej ciężaru, aromat nieco przytłumiony, o miodowym charakterze. Usta mocno wytrawne i bardzo jednolite. Nic tu nie wystaje, nie narzuca się, pełna harmonia. W finiszu uwydatnia się wielka soczystość, która długo trwa gdzieś na końcu podniebienia.

Reichgraf von Kesselstatt, Scharzhofberger, Groses Gewachs, 2008, Mozela: w nosie świeżość soli morskiej i aromaty kwiatowe. Usta w pełni wytrawne, ale bardziej nasycone niż w poprzednich winach. W finiszu delikatna ziołowość.

Domdechant Werner'sches Weingut, Kirchenstuck Hochheim, Groses Gewachs, 2006, Rheingau: Wino różni się od pozostałych już na pierwszy rzut oka – jest nieco ciemniejsze, złociste. W nosie coś znajomego – jakby aromat pomarańczowy do ciasta. Usta cięższe, pełniejsze, kremowe i miękkie. To wszystko ożywione wysoką kwasowością.

Schloss Vollrads, Erstes Gewachs, 2007, Rheingau: w nosie minerały i owoce – słodycz, lekkość i świeżość. Usta bardzo skoncentrowane, wręcz wybuchowe. Każda kropla wypełnia usta przeszywająca rześkością.

Georg Breuer, Berg Rottland, 2007, Rheingau: W nosie mineralność żelaza, w ustach ponownie eksplozja soczystości, fantastyczna świeżość. Świetna koncentracja przy rewelacyjnej równowadze. Nic nie przeszkadza, nic nie wadzi. Fantastyczne.

Reuscher-Haart, Piesporter Goldtropchen, Kabinett, 2008, Mozela: W nieco wycofanym nosie delikatne aromaty owoców egzotycznych. W ustach fantastyczna słodycz pod kontrolą świetnej kwasowości. Głaszcze podniebienie owocową soczystością. Pyszne.

Selbach Oster, Zeltinger Sonnenuhr, Auslese, 2006, Mozela: Nos przywodzi mi na myśl wina z Monbazillac – słońce, suche siano, kurz z wiejskiej drogi. Usta przejmująco słodkie ale wciąż żywe. Bardzo ciekawe.

Rappenhof, Niersteiner Pettenthal, Auslese, 1998, Hesja Nadreńska: skroplone złoto w kieliszku. W nosie pełno słodkich egzotycznych przypraw, nuty maślane. Usta nektarowo słodkie, ale nie bez życia. Wspaniałe.

Mosselland, TBA 1979, Mozela: 30 lat w butelce nadało winu kolor ciemnego bursztynu. W nosie gęste, pełne aromatycznych przypraw i słodkiego karmelu. Piłem już wiele win, które pachniały suszonymi owocami – to nimi smakuje. Przywodzi na myśl kompot z suszu ożywiony genialną kwasowością. Oszałamiające.


Komentarze

Ugh! Pięknie wszystko opisałeś, ja tak tylko liznąłem temat. Brawo! A swoją drogą niewykluczone, że nawet rozmawialiśmy:-)
Amarone pisze…
Nie wiem, czy to odpowiednie miejsce, ale chciałbym bardzo szczerze pogratulować i powiedzieć, że naprawdę podziwiam. Przeglądałem sporą część notek (począwszy od roku 2006) i muszę stwierdzić "czapki z głów". Porównanie początkowych opisów i notek z obecnymi jest miażdżące;) Mam nadzieję, że za kilka lat chociaż zbliżę się do miejsca w którym teraz jesteś.
Pozdrawiam.
Maciej Klimowicz pisze…
Racja, racja – swoich wpisów sprzed lat wręcz się wstydzę. Ciekawe jestem jak będę patrzył na te dzisiejsze za 2-3 lata. Z każdym kolejnym spróbowanym winem pisze się łatwiej a to dlatego, że lepiej rozumie się zawartość kieliszki, zna się trafniejsze słowa by ją opisać.

A poza tym mam odwrotnie – odwiedzając bloga twojego i „białe na czerwonym” zawsze myślę – czemu ja tak nie umiem? Płynnie, nie schematycznie, ciekawie. No tośmy sobie poprawili komplementy :)

Pozdrawiam

Popularne posty z tego bloga

Jak Bordeaux i Rioja spotkały się przy ruszcie

Soczysty kawał wołowiny przypieczony na pierwszym w tym roku grillu planowałem popić butelką z Bordeaux z 2005 roku. Wino okazało się na tyle lekkie i przyjemne, że starczyło ochoty na więcej. Skoczyłem więc do piwnicy/garażu po jeszcze jedną butelkę – padło na Roję z 2003 roku. Oba wina mają wspólny mianownik – Założyciel winiarni, z której pochodził moja hiszpańska butelka - Luciano Francisco Ramon de Murrieta – w 1848 roku przybył do Bordeaux by uczyć się produkcji wina. Po czterech latach wrócił do domu i z wykorzystaniem świeżo nabytej wiedzy zaczął wytwarzać wysokiej jakości wina Rioja. Zacznijmy jednak od Medoc: Nazwa: Chateau de Hauterive Kraj: Francja, Medoc, Cru Burgeois Szczep: Cabernet Sauvignon Rocznik: 2005 Cena: około 10 euro Miejsce zakupu: na jakimś lotnisku Brzydka czarna etykieta przypominająca tanie, hipermarketowe „Carte Noir”. Wino klarowne, dość ciemne, wiśniowe. W nosie zaskoczyła mnie lekkość i soczystość. Z początku sporo kompotu wiśniowego, z czasem wię...

Pragnienie

  Na pradawne pytanie – białe czy czerwone – w Bangkoku dać mogę tylko jedną odpowiedź – białe. (no, chyba że różowe ale to już inna historia). Przy bezustannie lejącym się z nieba żarze wina czerwone nie specjalnie się sprawdzają. Wyjęte z lodówki w ciągu minut ogrzewają się do temperatur czyniących je niepijalnymi, z tutejszą pikantną kuchnią nie chcą iść pod rękę, może wieczorem, w klimatyzowanej restauracji, do steku z wołowiny Kobe (a zjeść go można tu już za jakieś 70 zł) dałoby radę, ale na co dzień są bez szans. Dlatego sięgam po białe, wytrawne, z Indii , marki Revo . Czerwone spod tej samej etykiety sprawdziło się nieźle, ale doświadczenie uczy, że dobre białe zrobić jest trudniej. Wącham – nie wiem jak to działa, ale wygląda na to, że wraz z całą moją osobą do Azji przeprowadził się też mój nos. Zamiast gruszek czuję mango, zamiast jabłek – papaję. Zresztą bez wdawania się w szczegóły – zapach słodki, owocowy, choć jakby nieco zatęchły, rozgotowany. Wącham jeszcze ra...

Frescobaldi Castiglioni Chianti

Nazwa: Frescobaldi Castiglioni Chianti Kraj: Włochy Szczep : Sangiovese i Merlot - Castiglioni rozciąga się na obszarze 513 ha 115 z czego pokrywają winnice. Region leży 20 km na południowy zachód od Florencji w okolicy miasta Montespertoli. Merlot zbierany jest pod koniec września, , Sangiovese z początkiem października. Winogrona są delikatnie prasowane by uzyskać najwyższej jakości sok. Fermentacja przebiega przez 10 dni w beczkach ze stali nierdzewnej po czym następuje proces maceracji i fermentacji jabłkowo mlekowej. Wino leżakuje przez 6 miesięcy w beczkach ze stali nierdzewnej. - to o roczniku 2003 Rocznik: 2005 Cena: U nas jakies 50 zł. to przyjechało prosto z Włoch Kolor: Bardzo ciemny, niemal purpurowy, mało klarowny Zapach: Dość intensywny, przyjemny, czarne porzeczki, powidla sliwkowe. Smak: I znowu wolna amerykanka. Smakuje...jak wino ! (niespodzianka!). Dość długie ale finisz gorzkawy, taninowy, kwaśny. To się zdaje nazywa niepełna równowaga. Wino nic nie dało nocne...