Sunday, May 24, 2009

Riesling - wino o wielu twarzach

Jak smakuje Riesling? Na to pytanie nie da się odpowiedzieć jednym zdaniem. Może być świeży i prosty ale może też być wspaniałym, złożonym winem na specjalne okazje. Powstają z niego wina skaliste, perfekcyjnie wytrawne, ale również niesamowicie skoncentrowane, słodkie nektary mogące z powodzeniem mierzyć się chociażby ze słynnymi winami z Sauternes. Te wina można pić samodzielnie, można podawać je do lekkich wiosennych dań - na przykład do szparagów ale dadzą też radę ciężkim kapuścianym klimatom kuchni polskiej. Szkoda tylko, że tak trudno jest u nas wszystkie oblicza tego wspaniałego szczepu poznać. Chociaż graniczymy z producentem najlepszych Rieslingów na świecie w naszych supermarketach wybór jest co najmniej ubogi. Tym bardziej cieszę się więc, że trafiło mi się zaproszenie na „Dzień Rieslinga”, który odbył się w zeszłym tygodniu w Warszawie. Zanim nastąpiła główna część programu gdzie kilkunastu producentów prezentowało swoje wina szerszej publiczności, odbyły się dwie degustacje prowadzone przez Tomasza Prange-Barczyńskiego. Wrażenia? Wspaniałe! Więcej szczegółów niżej.

St. Urbans-hof QbA 2008, Mozela: Najpierw w nos uderza nuta tarty cebulowej, co - jak się dowiedziałem - jest klasyczną nutą żelazawej mineralności – rzeczywiście ten zapach przywodzi na myśl przerdzewiałą metalową konstrukcję, stara halę w opuszczonej fabryce. Po chwili pojawiają się aromaty owocowe, nuty gruszki. Usta to kombinacja wybuchowej owocowości z aksamitnym wrażeniem na podniebieniu. Wino pewna ręką trzymane na wodzy, stonowane i pyszne.

Weingut van Rackinz, Niederhauser Klamm, QbA 2007, Nahe: W nosie więcej słodyczy i owocu – znalazłem brzoskwinię, zapachy kwiatowo-mydlane. Usta znacznie bardziej wytrawne, jakby kamienne. Bardzo odświeżające, ale nie gryzące.

Reischart von Buhl, GG Pechstein Forst, 2008, Palatynat: W nosie nieco więcej ciężaru, aromat nieco przytłumiony, o miodowym charakterze. Usta mocno wytrawne i bardzo jednolite. Nic tu nie wystaje, nie narzuca się, pełna harmonia. W finiszu uwydatnia się wielka soczystość, która długo trwa gdzieś na końcu podniebienia.

Reichgraf von Kesselstatt, Scharzhofberger, Groses Gewachs, 2008, Mozela: w nosie świeżość soli morskiej i aromaty kwiatowe. Usta w pełni wytrawne, ale bardziej nasycone niż w poprzednich winach. W finiszu delikatna ziołowość.

Domdechant Werner'sches Weingut, Kirchenstuck Hochheim, Groses Gewachs, 2006, Rheingau: Wino różni się od pozostałych już na pierwszy rzut oka – jest nieco ciemniejsze, złociste. W nosie coś znajomego – jakby aromat pomarańczowy do ciasta. Usta cięższe, pełniejsze, kremowe i miękkie. To wszystko ożywione wysoką kwasowością.

Schloss Vollrads, Erstes Gewachs, 2007, Rheingau: w nosie minerały i owoce – słodycz, lekkość i świeżość. Usta bardzo skoncentrowane, wręcz wybuchowe. Każda kropla wypełnia usta przeszywająca rześkością.

Georg Breuer, Berg Rottland, 2007, Rheingau: W nosie mineralność żelaza, w ustach ponownie eksplozja soczystości, fantastyczna świeżość. Świetna koncentracja przy rewelacyjnej równowadze. Nic nie przeszkadza, nic nie wadzi. Fantastyczne.

Reuscher-Haart, Piesporter Goldtropchen, Kabinett, 2008, Mozela: W nieco wycofanym nosie delikatne aromaty owoców egzotycznych. W ustach fantastyczna słodycz pod kontrolą świetnej kwasowości. Głaszcze podniebienie owocową soczystością. Pyszne.

Selbach Oster, Zeltinger Sonnenuhr, Auslese, 2006, Mozela: Nos przywodzi mi na myśl wina z Monbazillac – słońce, suche siano, kurz z wiejskiej drogi. Usta przejmująco słodkie ale wciąż żywe. Bardzo ciekawe.

Rappenhof, Niersteiner Pettenthal, Auslese, 1998, Hesja Nadreńska: skroplone złoto w kieliszku. W nosie pełno słodkich egzotycznych przypraw, nuty maślane. Usta nektarowo słodkie, ale nie bez życia. Wspaniałe.

Mosselland, TBA 1979, Mozela: 30 lat w butelce nadało winu kolor ciemnego bursztynu. W nosie gęste, pełne aromatycznych przypraw i słodkiego karmelu. Piłem już wiele win, które pachniały suszonymi owocami – to nimi smakuje. Przywodzi na myśl kompot z suszu ożywiony genialną kwasowością. Oszałamiające.


3 comments:

Białe nad czerwonym said...

Ugh! Pięknie wszystko opisałeś, ja tak tylko liznąłem temat. Brawo! A swoją drogą niewykluczone, że nawet rozmawialiśmy:-)

Amarone said...

Nie wiem, czy to odpowiednie miejsce, ale chciałbym bardzo szczerze pogratulować i powiedzieć, że naprawdę podziwiam. Przeglądałem sporą część notek (począwszy od roku 2006) i muszę stwierdzić "czapki z głów". Porównanie początkowych opisów i notek z obecnymi jest miażdżące;) Mam nadzieję, że za kilka lat chociaż zbliżę się do miejsca w którym teraz jesteś.
Pozdrawiam.

Maciej Klimowicz said...

Racja, racja – swoich wpisów sprzed lat wręcz się wstydzę. Ciekawe jestem jak będę patrzył na te dzisiejsze za 2-3 lata. Z każdym kolejnym spróbowanym winem pisze się łatwiej a to dlatego, że lepiej rozumie się zawartość kieliszki, zna się trafniejsze słowa by ją opisać.

A poza tym mam odwrotnie – odwiedzając bloga twojego i „białe na czerwonym” zawsze myślę – czemu ja tak nie umiem? Płynnie, nie schematycznie, ciekawie. No tośmy sobie poprawili komplementy :)

Pozdrawiam