Przejdź do głównej zawartości

Białe nad czerwonym

Powyższy tytuł można postrzegać jako reklamę. Białe nad czerwonym to jeden z prężniejszych blogów o winie funkcjonujących w polskiej sieci, warto tam zajrzeć. Ale "Jeden z" oznacza, że nie jedyny. Gdy pół roku temu pakowałem walizę i żegnałem się na jakiś czas z iWines wśród linków po lewej stronie były może 4 adresy rodzimych blogów o winiarskiej tematyce. A dziś? Zaczyna brakować palców u rąk by je zliczyć i co gorsza - czasu by je wszystkie ogarnąć. Moda na winiarskie blogi rozprzestrzenia się niczym filoksera.


Ale tytuł tej notki ma też właściwości oceniające. Białe jest nad czerwonym, wyżej, lepiej. Na pewno nie jest tak zawsze, ale z pewnością było tak wczoraj, gdy urodziny kumpla świętowaliśmy przy dwóch butelkach.

Pierwszą, Greco Di Tufo, na stole postawił Tomek, który zaprzyjaźnił się z tym winem już jakiś czas temu, podczas pobytu w Toskanii. Greco tak mu posmakowało, że zachwalał je przy każdej okazji. Wczoraj wreszcie udało mu się poprzeć słowo faktem. Pękatą, zielono brązową butelkę znalazł w Warszawie, u Mielżyńskiego.


Wino ma wyrazisty, miodowo, woskowy nos. Gra tu schnące w słońcu siano, suszone morele, nuta toffi. Intensywność bez lepkości. W ustach kontynuacja - wino, choć mocno zbudowane, o przyjemnie oleistej konsystencji nie zalepia kubków smakowych - wręcz przeciwnie - obmywa je żywą soczystością. Kwasowość obecna po sam koniec finiszu trzyma w ryzach alkohol (13%). Aromaty późnego lata odnalezione w nosie, udało się połączyć z momentami wręcz wiosennym charakterem ust. Podoba mi się ten kompromis.


Za drugą butelkę odpowiadam niestety ja. Volcano De Fuertigo kosztowało raptem 17 zł. Mało? Cóż, za dużo zważywszy na to, że to pieniądze wyrzucone w błoto. Dosłownie - wino cuchnęło bagnem, zgniła wodą. Mieszanie tylko to wrażenie potęgowało. Pojawiły się nawet nuty bulionu wołowego. Przewietrzone zaczęło zdradzać cień owocowego charakteru - niestety owoce też były zepsute, podgniłe. W ustach już bez tak intensywnych wrażeń - wręcz przeciwnie - płasko, nudno, nijako, bardziej sfermentowany sok z winogron niż wino. Nie będę się nad nim pastwił - nie byłoby to fair - wszystko, bowiem wskazuje na to, że trafiłem na zepsutą butelkę.

Wniosek? Rację mają Chińczycy. "Nie stać nas na tanie rzeczy". Choć nie tylko o cenę tu chodzi a również o uwagę poświęcona winu. Ja swoją butelkę kupiłem w pośpiechu, w osiedlowym sklepiku, byle jak. Tomek Greco Di Tufo polubił, zapamiętał a potem na nie polował. Wysiłek się opłacił.


Nazwa: Greco Di Tufo, Dei Feudi Di San Gregorio

Region: Włochy, Santa Paolina e Porrioni, Greco di Tufo DOCG

Rocznik: 2008

Szczep: Greco Di Tufo

Cena: ?

Miejsce zakupu: Mielżyński, Warszawa


Nazwa: Volcano de Fuertigo

Region: Hiszpania, La Mancha

Rocznik: ?

Szczep: Tempranillo

Cena: 17,99 zł

Miejsce zakupu: Delikatesy na Partynicach, Wrocław


Komentarze

Piękna reklama:-) Dzięki! Rzeczywiście wiele blogów ostatnio się pojawiło, niektóre niestety na krótko. Ale z czasem ilość zaczęła przechodzić w jakość, co najlepiej widać na przykładzie blogu MOJE WINA. Fajnie, że każdego dnia powstają nowe notki, jak nie u jednego blogera, to u innego. Nie ma mowy u nudzie.
A poza tym Greco di Tufo od Mielżyńskiego jest rzeczywiscie świetne.

Popularne posty z tego bloga

Jak Bordeaux i Rioja spotkały się przy ruszcie

Soczysty kawał wołowiny przypieczony na pierwszym w tym roku grillu planowałem popić butelką z Bordeaux z 2005 roku. Wino okazało się na tyle lekkie i przyjemne, że starczyło ochoty na więcej. Skoczyłem więc do piwnicy/garażu po jeszcze jedną butelkę – padło na Roję z 2003 roku. Oba wina mają wspólny mianownik – Założyciel winiarni, z której pochodził moja hiszpańska butelka - Luciano Francisco Ramon de Murrieta – w 1848 roku przybył do Bordeaux by uczyć się produkcji wina. Po czterech latach wrócił do domu i z wykorzystaniem świeżo nabytej wiedzy zaczął wytwarzać wysokiej jakości wina Rioja. Zacznijmy jednak od Medoc: Nazwa: Chateau de Hauterive Kraj: Francja, Medoc, Cru Burgeois Szczep: Cabernet Sauvignon Rocznik: 2005 Cena: około 10 euro Miejsce zakupu: na jakimś lotnisku Brzydka czarna etykieta przypominająca tanie, hipermarketowe „Carte Noir”. Wino klarowne, dość ciemne, wiśniowe. W nosie zaskoczyła mnie lekkość i soczystość. Z początku sporo kompotu wiśniowego, z czasem wię...

Pragnienie

  Na pradawne pytanie – białe czy czerwone – w Bangkoku dać mogę tylko jedną odpowiedź – białe. (no, chyba że różowe ale to już inna historia). Przy bezustannie lejącym się z nieba żarze wina czerwone nie specjalnie się sprawdzają. Wyjęte z lodówki w ciągu minut ogrzewają się do temperatur czyniących je niepijalnymi, z tutejszą pikantną kuchnią nie chcą iść pod rękę, może wieczorem, w klimatyzowanej restauracji, do steku z wołowiny Kobe (a zjeść go można tu już za jakieś 70 zł) dałoby radę, ale na co dzień są bez szans. Dlatego sięgam po białe, wytrawne, z Indii , marki Revo . Czerwone spod tej samej etykiety sprawdziło się nieźle, ale doświadczenie uczy, że dobre białe zrobić jest trudniej. Wącham – nie wiem jak to działa, ale wygląda na to, że wraz z całą moją osobą do Azji przeprowadził się też mój nos. Zamiast gruszek czuję mango, zamiast jabłek – papaję. Zresztą bez wdawania się w szczegóły – zapach słodki, owocowy, choć jakby nieco zatęchły, rozgotowany. Wącham jeszcze ra...

Frescobaldi Castiglioni Chianti

Nazwa: Frescobaldi Castiglioni Chianti Kraj: Włochy Szczep : Sangiovese i Merlot - Castiglioni rozciąga się na obszarze 513 ha 115 z czego pokrywają winnice. Region leży 20 km na południowy zachód od Florencji w okolicy miasta Montespertoli. Merlot zbierany jest pod koniec września, , Sangiovese z początkiem października. Winogrona są delikatnie prasowane by uzyskać najwyższej jakości sok. Fermentacja przebiega przez 10 dni w beczkach ze stali nierdzewnej po czym następuje proces maceracji i fermentacji jabłkowo mlekowej. Wino leżakuje przez 6 miesięcy w beczkach ze stali nierdzewnej. - to o roczniku 2003 Rocznik: 2005 Cena: U nas jakies 50 zł. to przyjechało prosto z Włoch Kolor: Bardzo ciemny, niemal purpurowy, mało klarowny Zapach: Dość intensywny, przyjemny, czarne porzeczki, powidla sliwkowe. Smak: I znowu wolna amerykanka. Smakuje...jak wino ! (niespodzianka!). Dość długie ale finisz gorzkawy, taninowy, kwaśny. To się zdaje nazywa niepełna równowaga. Wino nic nie dało nocne...