Friday, September 3, 2010

Kim Jest Xavier Roger?

Są takie wina, które intrygują jeszcze zanim zostaną otwarte. I wcale nie muszą to być butelki słynne i absurdalnie drogie. Wręcz przeciwnie. Fakt, że zainteresowałem się winem, o którym właśnie piszę wynika owszem z ceny, ale śmiesznie niskiej. Kupiłem je w Biedronce za niecałe 10 zł.

Wino powstało we Francji z gron Carignan („zapomnianego Langwedockiego szczepu”) – miła odmiana od dziesiątek Cabernetów i Merlotów zalegających na półkach naszych sklepów. Grona dojrzewały na wiekowych krzewach winorośli („przeciętnie 40 lat”), co zwykło się uznawać za zaletę (więcej na temat na moim swego czasu ulubionym, niestety od dłuższego czasu milczącym blogu). Na etykiecie rocznik 2009 - uznany już (zdaniem niektórych nieco na wyrost) za jeden z, jeśli nie najlepszy w pierwszej dekadzie XXI wieku. Wszystko to w klasycznej butelce zatkanej naturalnym korkiem. I kosztuje mniej niż dychę.

Ale to nie koniec – za swoich niecałych 10 zł dostałem jeszcze kontretykietę z informacjami w ojczystym języku a na niej rekomendację, którą raczył napisać niejaki Xavier Roger – enolog. Pan Xavier pisze, że moje wino najlepiej komponuje się z dobrze przyprawionymi daniami z pieczonych i grillowanych mięs i że należy je podawać w temperaturze 18 stopni.

Czy to już nie za wiele? Nie dość że butelka i etykieta ładna, szczep ciekawy a krzaki stare to o winie za 10 zł wypowiada się jeszcze enolog? Przyznam, że bywam naiwny ale tu zasoby mojej ufności się wyczerpały – zasiadłem przed komputerem i zacząłem szperać w poszukiwaniu informacji na temat Monsieur Rogera.

I co? I Nic! Żadnego spisku, żadnej ściemy, etykieta mojego wina za niecałą dychę nie kłamie. Xavier Roger naprawdę jest enologiem a wino ma we krwi. Jego ojciec, Jean Max Roger, od lat 70-tych minionego wieku robi wino w Sancerre (i podobno jest w tym dobry). Roger Junior nie osiadł jednak na rodzinnych włościach lecz najpierw ruszył na studia enologiczne do Burgundii i Montpellier a następnie wybrał się w świat by szlifować swój fach i nabierać doświadczenia. Szczęścia próbował w Nowej Zelandii i w Kalifornii , by wreszcie osiąść w Langwedocji. I to właśnie na południu Francji maczał swe zdolne palce w produkcji win, które zbierają teraz bardzo pozytywne recenzje na przeróżnych stronach internetowych. Wygląda więc na to, że Xavier Roger to bardzo zajęty facet. A jednak znalazł czas, by spróbować mojego wina za dychę (może nawet jest jego współtwórcą, skoro na swym koncie ma takie, łudząco podobne do mojego wino ) i sklecić na jego temat dwa zdania.

Nawet jeśli wino okaże się ohydne (a koledzy po fachu twierdzą, że poprzedni rocznik nie był) i tak wiem, że warto było za nie zapłacić - chociażby po to, żeby poznać pana Xaviera.


Wiecej o tym jak zyje Polak w Tajlandii jakie sa ceny w Tajlandii i jak skonczyla sie moja wyprawa do Azji

No comments: