Przejdź do głównej zawartości

Z czuba

Jest taka gra, w której zacięcie walczą ze sobą dwie drużyny a na końcu i tak wygrywają Niemcy. Ta gra nazywa się wino. No dobrze, nieco przesadzam z tym uogólnieniem. Jednak właśnie takim wynikiem zakończył się mecz, który rozegrany został w zeszłą sobotę w krakowskim klubie Żaczek.

Spotkanie dwóch reprezentacji – francuskiej i hiszpańskiej, miało charakter towarzyski i odbyło się dzięki staraniom dwóch młodzieńców, przedstawicieli PZMW (Polski Związek Miłośników Wina), współzałożycieli strony www.kupsobiewino.pl. Za boisko posłużyć miało kilkanaście stolików, rozstawionych w klubowym podziemiu, sędziowaniem natomiast zajęli się licznie przybyli goście, w tym ja. Jeszcze przed pierwszym gwizdkiem dowiedzieliśmy się, że zawodnicy obu zespołów na co dzień trenują na murawie stadionu 101win.

Zaczęło się. Do pierwszego ataku przystąpił napastnik noszący na koszulce imię Antech Limoux. Wywodzący się z południa Francji zawodnik zrobił niezłe pierwsze wrażenie przyjemną kombinacją różowego grejpfruta i zielonego jabłka. Jednak jego ożywcze uderzenie o ładnym, gorzkawym finiszu nie zagroziło bramce przeciwnika osłabione zbyt nachalną jak na mój gust słodyczą. Przy okazji warto jednak wspomnieć o klubie Blanquette de Limoux, w której na co dzień występuje Antecha. Choć dziś nie osiąga on spektakularnych wyników, należy docenić jego wkład w historię winiarstwa. To właśnie Blanquette uznawane jest za pierwsze naturalnie musujące wino francuskie –wzmianki o nim pojawiły się już 1531 roku – na długo przed światową karierą drużyny z Szampanii.

Zespół hiszpański nie pozostał dłużny rywalowi. Szybka kontra zawodnika Protocolo Bianco (numer 09) z początku wydawałam się groźna jednak skończyło się na niczym . Młodzieniaszek z Kastylii, któremu pasję do gry zaszczepił duet trenerski Airen i Macabeo, zaprezentował publiczności popisowy drybling pachnący soczysta brzoskwinią. Gdy jednak przyszło do oddawania strzału zabrakło siły i finezji. Niektórym kibicom podobać się mogła intensywna kredowa mineralność ale to za mało by pokonać legendarny zespół francuski.

Tłum na trybunach nie zdążył jeszcze ochłonąć po popisach Hiszpana a do ataku zerwał się jego brat – Protocolo Tinto (numer 08), wychowanek legendarnego trenera Tempranillo. W skutek wkładanego w grę wysiłku jego oblicze przybrało buraczany kolor. Ten zawodnik o nieco przytłumionym refleksie popisał się mieszanką czerwonych owoców, śliwek oraz nutą tytoniu ukrytymi pod warstwą mlecznej czekolady. Jego powolne z początku ruchy zmyliły zarówno bramkarza drużyny przeciwnej jaki i sędziów – oddany w światło bramki strzał okazał się mocno soczysty, o wyraźnie dominującej kwasowości. Intensywna, kredowa mineralność wskazuje na wspólne klubowe korzenie obu braci Protocolo. Mało kto chyba spodziewał się po tym zawodniku takiego skupienia i koncentracji. Gdyby wrażenia nie zepsuły nieco ziołowe garbniki, akcja Hiszpana mogłoby skończyć się bramką.

Drużyna z Półwyspu Iberyjskiego, nabrawszy wiatru w żagle posłała do ataku piłkarza z regionu, który dał światu wielu znakomitych zawodników. Wywodzący się z La Rioja, Cepas Antiguas również jest wychowankiem charyzmatycznego selekcjonera Tempraniilo. Na pierwszy rzut oka purpurowo wiśniowy zaskoczył mocną nutą gałki muszkatołowej by dopiero po chwili zaprezentować bardziej owocowy charakter czerwonego jabłka i śliwek zamknięty elementem buraczanym. Świetny balans ciałem oraz spora soczystość przyniosły skutek w postaci silnego strzału w okienko bramki przeciwnika.

Wobec tak precyzyjnego uderzenia dużym refleksem popisał się bramkarz francuski – pochodzący z Faugeres kolos imieniem Les Jardins, który dał się poznać kibicom grając w barwach klubu Saint Antonin. Wywodzący się z tradycyjnie winiarskiej rodziny (w jego żyłach płynie krew aż 4 cenionych trenerów – Grenache, Syrah, Carignan i Cinsault) sprawiał z początku nieciekawe wrażenie – zamknięty w sobie, przykurczony, prezentujący ulotny czerwony owoc i nutę mentolu. Jednak wyrwany z letargu przez spragnioną wrażeń publikę okazał swój południowy charakter – mimo sporej wagi zachował sprężystość ruchów i pewną finezję, dzięki którym udało mi się wyłapać strzał Hiszpana mimo obciążających go aż 14% alkoholu.

Mecz pewne dalej układałby się według scenariusza „akcja za akcję” gdyby nie przytoczona we wstępie tej relacji zasada. Wraz z niespodziewanym pojawieniem się na boisku reprezentanta Niemiec, obnażone zostały wszystkie słabości zawodników hiszpańskich i francuskich. Co za lekkość ruchów, precyzja, żywiołowość! Unikalne połączenie łagodnej słodyczy z ożywczą kwasowością porwało kibiców – rozsmakowali się oszałamiającej mieszance rdzawej mineralności, gruszki i agrestu. Pewnie niewielu z nich zapamięta imię Niemca – Reuscher-Haart Piesporter Goldtropfchen Kabinett. Ważne jednak, by w ich pamięci pozostała nazwa regionu z którego wywodzi się zawodnik – Mozela, oraz nazwisko trenera tamtejszych licznych przecież mistrzów– Rieslinga.

Cóż to był za mecz! Pełen popisowych akcji indywidualnych, zawziętej rywalizacji, smakowitych sztuczek technicznych. Za to wszyscy kochamy ten sport!

... oddaję głos do studia. Do zobaczenia!


Wiecej o tym jak zyje Polak w Tajlandii jakie sa ceny w Tajlandii i jak skonczyla sie moja wyprawa do Azji
border="0" />

Komentarze

Borysa Łasko pisze…
Lol! Super zabawny tekst! I miło było mi Cię spotkać, choć anonimowo:)
A wobec tak zgrabnie napisanego tekstu, nie odważę się już tej degustacji opisać:)
Maciej Klimowicz pisze…
Po pierwsze merci, gracias a przede wszystkim danke. A po drugie no bez przesady - z jednego meczu może powstać wiele relacji! wystarczy porównać styl komentatorów z tvp i z canal + . Pozdr!
eva pisze…
oby więcej takich meczy! ja pójdę chętnie na Niemcy-Izrael na przykład!to by się działo!
kejsper pisze…
mysle, ze jak w meczu mogly grac 3 druzyny to moze powstac tez wiele relacji ;)
TomaszJ pisze…
Przeczytałem to w myślach głosem Szpakowskiego :-) Emocje były!

Świetny pomysł, Maciek. I takież wykonanie.
Anonimowy pisze…
Witam . Opis degustacji naszych win poruszył mnie do głębi . Prześlę linka z tekstem do firmy - niech się chłopaki też wstrząsną do głębi :))

Pozdr
Adam ze 101win.pl

Popularne posty z tego bloga

Jak Bordeaux i Rioja spotkały się przy ruszcie

Soczysty kawał wołowiny przypieczony na pierwszym w tym roku grillu planowałem popić butelką z Bordeaux z 2005 roku. Wino okazało się na tyle lekkie i przyjemne, że starczyło ochoty na więcej. Skoczyłem więc do piwnicy/garażu po jeszcze jedną butelkę – padło na Roję z 2003 roku. Oba wina mają wspólny mianownik – Założyciel winiarni, z której pochodził moja hiszpańska butelka - Luciano Francisco Ramon de Murrieta – w 1848 roku przybył do Bordeaux by uczyć się produkcji wina. Po czterech latach wrócił do domu i z wykorzystaniem świeżo nabytej wiedzy zaczął wytwarzać wysokiej jakości wina Rioja. Zacznijmy jednak od Medoc: Nazwa: Chateau de Hauterive Kraj: Francja, Medoc, Cru Burgeois Szczep: Cabernet Sauvignon Rocznik: 2005 Cena: około 10 euro Miejsce zakupu: na jakimś lotnisku Brzydka czarna etykieta przypominająca tanie, hipermarketowe „Carte Noir”. Wino klarowne, dość ciemne, wiśniowe. W nosie zaskoczyła mnie lekkość i soczystość. Z początku sporo kompotu wiśniowego, z czasem wię...

Pragnienie

  Na pradawne pytanie – białe czy czerwone – w Bangkoku dać mogę tylko jedną odpowiedź – białe. (no, chyba że różowe ale to już inna historia). Przy bezustannie lejącym się z nieba żarze wina czerwone nie specjalnie się sprawdzają. Wyjęte z lodówki w ciągu minut ogrzewają się do temperatur czyniących je niepijalnymi, z tutejszą pikantną kuchnią nie chcą iść pod rękę, może wieczorem, w klimatyzowanej restauracji, do steku z wołowiny Kobe (a zjeść go można tu już za jakieś 70 zł) dałoby radę, ale na co dzień są bez szans. Dlatego sięgam po białe, wytrawne, z Indii , marki Revo . Czerwone spod tej samej etykiety sprawdziło się nieźle, ale doświadczenie uczy, że dobre białe zrobić jest trudniej. Wącham – nie wiem jak to działa, ale wygląda na to, że wraz z całą moją osobą do Azji przeprowadził się też mój nos. Zamiast gruszek czuję mango, zamiast jabłek – papaję. Zresztą bez wdawania się w szczegóły – zapach słodki, owocowy, choć jakby nieco zatęchły, rozgotowany. Wącham jeszcze ra...

Frescobaldi Castiglioni Chianti

Nazwa: Frescobaldi Castiglioni Chianti Kraj: Włochy Szczep : Sangiovese i Merlot - Castiglioni rozciąga się na obszarze 513 ha 115 z czego pokrywają winnice. Region leży 20 km na południowy zachód od Florencji w okolicy miasta Montespertoli. Merlot zbierany jest pod koniec września, , Sangiovese z początkiem października. Winogrona są delikatnie prasowane by uzyskać najwyższej jakości sok. Fermentacja przebiega przez 10 dni w beczkach ze stali nierdzewnej po czym następuje proces maceracji i fermentacji jabłkowo mlekowej. Wino leżakuje przez 6 miesięcy w beczkach ze stali nierdzewnej. - to o roczniku 2003 Rocznik: 2005 Cena: U nas jakies 50 zł. to przyjechało prosto z Włoch Kolor: Bardzo ciemny, niemal purpurowy, mało klarowny Zapach: Dość intensywny, przyjemny, czarne porzeczki, powidla sliwkowe. Smak: I znowu wolna amerykanka. Smakuje...jak wino ! (niespodzianka!). Dość długie ale finisz gorzkawy, taninowy, kwaśny. To się zdaje nazywa niepełna równowaga. Wino nic nie dało nocne...