Dziwnie pisze się o słońcu nad St Emillon kiedy za oknem pada deszcz. A tamtejsze słońce jest naprawdę gorące. Tak gorące, że stojąc w jego blasku po środku winnicy niemal można usłyszeć jak wokół pęcznieją owoce na krzewach winorośli. Nieco inne jest słońce nad Loarą. Może to chłód bijący od rzeki sprawia, że jest jakby łagodniejsze, bardziej łaskawe. Jeszcze inaczej słońce świeci w Collioure gdzie spotykają się Pireneje z Morzem Śródziemnym a na dachach domów dojrzewają baniaki Vin Doux Naturelle. Bezlitosne jest słonce w Korbierach, starych górach które przed wypaleniem jego promieniami chroni ciągnący się po horyzont płaszcz z winorośli. Kilka promieni tych wszystkich słońc udało się przywieźć do domu – zakorkowanych w butelkach. Podróż zaczęła się jednodniowym spacerem po Paryżu . Kiedy z Ewą piliśmy różowe wino w Cafe Du Latin ( Cotes de provance, Melopee gavoty 2007 . W nosie słodycz landrynek w ustach orzeźwiająca wytrawność, przyjemne szczypanie .) kilkaset metrów dalej kończy...
"Opis wina jest trudniejszy niż opis katedry" Z. Herbert