Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlam posty z etykietą Indie

Pragnienie

  Na pradawne pytanie – białe czy czerwone – w Bangkoku dać mogę tylko jedną odpowiedź – białe. (no, chyba że różowe ale to już inna historia). Przy bezustannie lejącym się z nieba żarze wina czerwone nie specjalnie się sprawdzają. Wyjęte z lodówki w ciągu minut ogrzewają się do temperatur czyniących je niepijalnymi, z tutejszą pikantną kuchnią nie chcą iść pod rękę, może wieczorem, w klimatyzowanej restauracji, do steku z wołowiny Kobe (a zjeść go można tu już za jakieś 70 zł) dałoby radę, ale na co dzień są bez szans. Dlatego sięgam po białe, wytrawne, z Indii , marki Revo . Czerwone spod tej samej etykiety sprawdziło się nieźle, ale doświadczenie uczy, że dobre białe zrobić jest trudniej. Wącham – nie wiem jak to działa, ale wygląda na to, że wraz z całą moją osobą do Azji przeprowadził się też mój nos. Zamiast gruszek czuję mango, zamiast jabłek – papaję. Zresztą bez wdawania się w szczegóły – zapach słodki, owocowy, choć jakby nieco zatęchły, rozgotowany. Wącham jeszcze ra...

Uciec, ale dokąd?

Jedna jaskółka wiosny nie czyni. Niestety, sam fakt, że właśnie piję wino jednocześnie o nim pisząc nie niesie za sobą konsekwencji w postaci pełnej reaktywacji iWines. Prawda jest taka, że od wina jestem daleko, w kraju w którym stanowi ono uciechę nielicznych i przegrywa nierówną walkę z wszechobecnym piwem oraz ryżową whiskey. Tajowie pić wino dopiero się uczą, uczą się też je robić, od dobrych paru lat i z niezłymi rezultatami. Ale dziś nie o winie tajskim, butelka tego czeka na jakąś okazję na kuchennej półce. Dziś o winie z Indii. Ale, ale. Powiedzieć, że wino pochodzi z Indii to jak powiedzieć, że wino jest z Europy czyli niemal nic. Butelka, którą właśnie wyjąłem z lodówki (w moim mieszkaniu temperatura pokojowa wynosi pewnie z 28 stopni wiec i czerwone wino zasługuje na chwilę chłodu. Również w tutejszych restauracjach widziałem czerwone wina chłodzące się w kubełkach z lodem) przyjechała z dalekiej północy subkontynentu Indyjskiego, z himalajskiej prowincji Sikkim, nad któ...

Wiek wielkich odkryć

  Chyba każdy potrafi wymienić kilka krajów, w których robi się wino.  Mnie pierwsza do głowy przychodzi Francja, the mothership of all wine. Ktoś rzuci Wochami lub Hiszpanią. Ktoś wywoła do Tablicy Chile, USA, Australię. Lista jest długa. A gdyby tak odwrócić pytanie – w jakich krajach nie robi się wina? Od razu robi się ciekawie, na światło dzienne wychodzą nowe fakty, stereotypy ulegają brutalnej weryfikacji.  Bo okazuje się, że w miejscach w których w powszechnej świadomości wina nie ma – wino jest. I to coraz lepsze. Sam miałem przyjemność zderzyć się z kilkoma egzotycznymi butelkami. Przyjemność ta miała dwa oblicza. Czasami była czysto poznawcza, czerpana z samego faktu próbowania czegoś nowego, nieznanego. Tak było w przypadku win z Wietnamu. Lider tamtejszego winiarstwa – Dalat Winery opanował tajemnice logistyki i sztukę sprzedaży – butelki Dalat Wine dostępne są niemal w całym kraju, jak on długi i wąski, od Sajgonu aż po Hanoi. Gorzej z jakością – próbowa...

Sula Shiraz

Zgodnie z przewidywaniami - wyprawa zakręciła nam w głowie ale w świecie wina susza. Jak dotąd próbowałem jedynie goańskiego "Porto" - podane w temperaturze bliskiej zeru, w knajpie bespośrednio na plaży smakowało niczego sobie. Odarte z kontekstu nie warte byłoby wspomnienia. Na prawdziwe wino trafiłem dopiero wczoraj. Znajomy zasprosił nas do włoskiej restauracji w mieście Bangalore gdzie między winami w Włoch, Francji i Nowego Świata trafiłem na wino indyjskie Nazwa: Sula Wine Kraj: Indie, Nashik, 180 km na północ od Bombaju. Szczep: Shiraz Rocznik: ? Cena: około 400 Rupii indyjskich za lampkę Miejsce zakupu: restauracja Toscana, Bangalore Nos na początku zielonkawy, ziołowy. Po chwili się otwiera, pojawia się aromat śliwek w czekoladzie aż wreszcie suszone figi. W ustsch południowo - dużo alkoholu ale też sporo kwasowości. Równowaga utrzymana dzięki dużej koncentracji smaku. Znowu nuty zielonkawe ale też coś czekoladowego. Taniny wyraźiste, mocno ściągające. O dziwo...