Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlam posty z etykietą news

Goood bye wine – Skok w bok

Niestety, blog i wines przechodzi w stan półsnu. Powód jest prosty – wyjeżdżam. Co gorsza wyjeżdżam w miejsca gdzie wino jest bardziej egzotyczną ciekawostką niż prozą życia. Gdzie? Na wschód. Indie, Nepal, Tajlandia i dalej, gdzie oczy poniosą. Przez najbliższe miesiące bardziej niż ku winu moje myśli bardziej będą biegły ku ośmiotysięcznikom, malarycznym komarom, rikszom, słoniom... Owszem – w Indiach winnic kilka się znajdzie , w Tajlandii pewnie zdarzy mi się zapić Gewurztraminerem jakieś przesiąknięte zapachem trawy cytrynowej danie. Ale to wszystko raczej za mało, żeby regularnie z powodzeniem prowadzić bloga. Stąd ostrzeżenie o półśnie. Kiedy pobudka? Może po powrocie (kiedy to będzie? Nie wiem). A może gdy dojedziemy w jakieś miejsce gdzie się na jakiś czas zatrzymamy. Jeśli będzie to, tak jak mi się marzy – Australia – blog wróci do życia pełen świeżej krwi. Na razie postaram się od czasu do czasu umieścić tu notkę z opisem jakiegoś egzotycznego wina wypitego w egzotycznym mie...

Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie

Wróciłem właśnie znad Mozeli. Widoki oszałamiające, wina wspaniałe ale najmocniej utkwiło w mojej głowie to, czego dowiedziałem się o Andrzeju Greszcie. Andrzej Greszta jest Polakiem, który jeszcze kilka lat temu zarabiał zbierając winogrona nad Mozelą. Dziś sam jest jednym z Mozelskich winiarzy i na swoim kawału ziemi uprawia rieslinga, z którego pędzi podobno dobre wina (kilka opisów tutaj, więcej o samym winiarzu tutaj ). Tego polskiego pioniera dotknęła niedawno tragedia. W pożarze, który wybuchł w miejscowości Krov doszczętnie spłonął jego dom. W pożarze, ucierpiały nie tyko zabudowania i meble ale również wina zgromadzone w piwnicy, dane kontaktowe klientów winnicy i inne dokumenty. Szczęście w nieszczęściu na pomoc polakowi ruszyli jego niemieccy koledzy po fachu – nie tylko zapewnili mu dach nad głową ale pomogli w sprzedaży uratowanych win, umożliwili przetworzenie owoców z tegorocznych zbiorów i zapewnili miejsce do przechowywania win. Pan Andrzej otrzymał też od władz miast...

Degustacja w Winarium

Trafiło mi się zaproszenie na degustację win francuskich w nie tak dawno otwartym wrocławskim Winarium. Imprezę poprowadził Marcin Zatorski, przy stole zasiadło jakieś 8 osób, które spróbowały 6-ciu win. Zaczęliśmy od Muscadet „Les Granges” 2006 Serge Batard, AC Muscadet Notes De Grandlieu (39zł). Jak dla mnie początek świetny bo muscadety należą do moich ulubionych win. W kieliszku mieniło się lekko złotym odcieniem, z początku pachniało cytrusami (mandarynki) i rumiankiem by z czasem pokazać więcej zielonkawych nut agrestu. W ustach dość rześkie choć nie tak odświeżające jak proste muskadety, których próbowałem dotychczas. W finiszu cień goryczki. Drugie do kieliszków trafiło Terra Vecchia Blanc 2005, Skalli, CdP d’Ile de Beaute z Korsyki (29zł). Wino ze szczepów Chardonnay i Vermentino podobnie jak pierwsze, lekko złociste. Na tym jednak podobieństwa się kończą. W nosie słodkie zapachy, które przypominały mi wina z Monbazillac - wosk, olej silnikowy, gruszki. W ustach jesienne, o...

Wine Testing

Z www.rp.pl dostarczyła Ewa Bu - "Butelki starego wina traktowane są jak dzieła sztuki, obrazy i rzeźby. Specjaliści sprawdzają ich autentyczność bez otwierania flaszek. Jest to możliwe w Centre d’Etudes Nucleaires Uniwersytetu w Bordeaux. Zespół, którym kieruje prof. Herve Guegan, sprawdza wiek szkła, z którego zrobione są butelki zawierające dionizjak. Wiek szkła określany jest za pomocą aparatury emitującej wiązkę jonów wytwarzaną przez mały akcelerator cząstek. W ten sposób określane jest również miejsce pochodzenia szkła butelkowego. Ustalenie wieku samego wina też jest możliwe, ale po otworzeniu butelki, przy użyciu radioaktywnego cezu 137. Laboratorium w Bordeaux wykonuje takie analizy na zlecenie brytyjskiej firmy The Antique Wine Company , kupującej i sprzedającej rocznie 10 tys. butelek starego wina na zlecenie klientów." Na zdjęciu Chateau Leoville Barton z wojennego rocznika 1944. Podobno nie najlepszego. Więcej na ten temat: tu taj

Po francusku

Tygodniowy pobyt w Grenoble zakończyłem zakupami w jednym z tamtejszych hipermarketów. Godzina spędzona między półkami, z nieaktualnym ale pomocnym przewodnikiem „Wina Europy” w dłoni zaowocowała 25 butelkami francuskich win, które przejechały następnie 1400 km w bagażniku samochodu by ostatecznie spocząć w zupełnie nieodpowiednich warunkach w moim mieszkaniu. Co z tego wynika? To, że kiedy w końcu uda mi się zamieścić tutaj wszystkie zaległe notki o butelkach opróżnionych przez ostatnie 2 miesiące (a trochę się tego nazbierało), na dłuższy czas zagoszczą to wina z Francji. O czym informuję z nieskrywaną radością. A votre sante!

Le Beaujolais Nouveau Est Arrivé!

To już jutro, w trzeci czwartek listopada na całym świecie w ruch pójdą korkociągi a miliony butelek napełnią miliony kieliszków młodzieńczym Beaujolais Nouveau . Na zdrowie! Koneserzy powiedzą, że „Bożole” z dobrym winem ma niewiele wspólnego. Że cierpkie, proste i nadmuchane przez marketing. Pewnie sporo w tym prawdy bo właśnie dla lepszej sprzedaży rozkręcono cały ten interes. Młode wino piło się we francuskim regionie Beaujolais od dawna ale dopiero w latach 80’tych XX wieku przebiegli producenci postanowili wypromować swoją markę w świecie. Zrobili to jak widać skutecznie skoro niegdyś lokalne święto stało się globalnym wydarzeniem. Co można powiedzieć o samym winie? Pędzone z winogron Gamay Noir a Jus Blanc – rok rocznie zbieranych ręcznie przez nawet 20 tysięcy ludzi - do kieliszków leje się w już w 6 tygodni po żniwach. A że winogrona maceruje się w kiściach wino, któremu nie daje się czasu na dojrzewanie zachowuje swój tak zwany młodzieńczy charakter. Składają się nań ciemnor...

I tylko wina żal

35 tysięcy butelek bułgarskiego wina przeznaczonego na eksport padło ofiarą pijanego kierowcy, który rozbił je w okolicach miasta Łowecz na północy Bułgarii. W niedzielę wieczorem Tir, załadowany markowym czerwonym winem, zjechał z drogi i przewrócił się. Wino o wartości przekraczającej 4900 dolarów zalało całą drogę. Ehhh.... źródło: wp.pl Aktualizacja: Zainspirowany komentarzem Karolinaprzeprowadziłem gruntowne obliczenia. Odkryły pewną smutną prawdę. Jeśli cyfry podane przez autora newsa są prawdziwe, butelka rozbitego przez pijanego kierowcę wina kosztowała około 35 groszy. Takiego wina nie powinno być nikomu żal. Zakładam jednak, że nie tylko kierowca ale i wspomniany autor mógł być pod wpływem.

Wino gasi nie tylko pragnienie

O tragedii płonącej Grecji piszą Ian Fischer i Anthee Carassava z " New York Times "- Kiedy skończyła się woda, a wokół domu w morzu płomieni nadal strzelały pękające sosnowe szyszki, 63-letni Giorgos Dimopoulos sięgnął po wino. Zrobił je sam, dwa lata temu – a teraz w niemal zupełnie opuszczonej wiosce, która o mało nie spłonęła w piątkowy wieczór, wlewał je litr po litrze do miedzianego ręcznego opryskiwacza i polewał, polewał, polewał… Wylał wszystko – około 200 litrów. – Nie miałem już niczego innego – mówi. Wino uratowało mu życie, ocaliło przed spaleniem jego dom i prawdopodobnie całe sąsiedztwo. źródło: onet.pl