Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlam posty z etykietą ciekawostki

Wiek wielkich odkryć

  Chyba każdy potrafi wymienić kilka krajów, w których robi się wino.  Mnie pierwsza do głowy przychodzi Francja, the mothership of all wine. Ktoś rzuci Wochami lub Hiszpanią. Ktoś wywoła do Tablicy Chile, USA, Australię. Lista jest długa. A gdyby tak odwrócić pytanie – w jakich krajach nie robi się wina? Od razu robi się ciekawie, na światło dzienne wychodzą nowe fakty, stereotypy ulegają brutalnej weryfikacji.  Bo okazuje się, że w miejscach w których w powszechnej świadomości wina nie ma – wino jest. I to coraz lepsze. Sam miałem przyjemność zderzyć się z kilkoma egzotycznymi butelkami. Przyjemność ta miała dwa oblicza. Czasami była czysto poznawcza, czerpana z samego faktu próbowania czegoś nowego, nieznanego. Tak było w przypadku win z Wietnamu. Lider tamtejszego winiarstwa – Dalat Winery opanował tajemnice logistyki i sztukę sprzedaży – butelki Dalat Wine dostępne są niemal w całym kraju, jak on długi i wąski, od Sajgonu aż po Hanoi. Gorzej z jakością – próbowa...

Inwi(ne)tation!

Dzisiaj zamiast planowanych wspomnień z Irlandii (zaskakująco winiarskich wspomnień!) – zaproszenie. Można w naszym kraju narzekać na pogodę, korki i dziesiątki innych rzeczy. Ale na pewno nie można narzekać na brak imprez winiarskich – zwłaszcza gdy mieszka się w Warszawie. W ciągu ostatnich tygodni na moją skrzynkę mailową trafiły zaproszenia na kilka takich wydarzeń. Niestety z Wrocławia do stolicy jest za daleko, żebym mógł pojawić się na nich wszystkich, będę więc musiał wybierać. Tylko jak tu na przykład wybrać między morzem włoskich win od 56 renomowanych producentów, którzy pojawią się 1 grudnia na Gambero Rosso a międzynarodową reprezentacja winiarską jaka wdzięczyć się będzie na gali Grand Prix Magazynu Wino? Oba wydarzenia będą miały miejsce w Grudniu, w jego pierwszej połowie, konkretnie – 1.12 (Gambero Rosso) oraz 7-8.12 (GPMW). Co jednak najważniejsze, na obie imprezy może się wybrać każdy . Może więc zamiast katować kolejne butelki z „Biedronki” warto dla odmiany spr...

Poczuć pismo nosem

Stało się, nadszedł początek końca tradycyjnego pisarstwa winiarskiego. Nie będzie już nut cierpiętnicy i brzoskwini, aromatów tytoniu i mokrej leśnej ściółki. Nikt nie napisze więcej o pachnącym chlebem szampanie, zalatującym oborą burgundzie czy roztaczającym woń fiołka Beaujolais. Skończyły się czasy, gdy dumaliśmy nad klawiaturą zachodząc w głowę jak opisać różnicę w aromatach dwóch rieslingów z sąsiadujących ze sobą winnic nad Mozelą. Nie będzie więcej niedomówień, skrótów myślowych, słusznych czy nie oskarżeń o lanie wody i mydlenie oczu czytelnikowi. A wszystko to za sprawą, no kogóż by innego jak nie japońskich naukowców. Jak donosi portal Gazeta.pl, znani z kreatywności Japończycy w białych kitlach opracowali niedawno technologię… drukowania zapachów . I to przy pomocy zwykłej drukarki atramentowej. Obecnie na kartce papieru można już odwzorować aromaty cytryny, wanilii, jabłka, cynamonu, grejpfruta i mięty. A to przecież zestaw aromatów, w którym mieszczą się dziesiątki win...

Sfermentuj to sam

Jak powszechnie wiadomo - Polak potrafi i radzi sobie sam. Tam, gdzie Francuz woła hydraulika, Polak zakasuje rękawy i sięga po klucz francuski. Zamiast jak Anglik zawieźć auto do myjni, Polak bierze wiadro, gąbkę i myje furę na parkingu. Mało tego - wielu z nas zamiast kupować alkohol w sklepie pędzi go samodzielnie, w domu, z czego popadnie. W tysiącach polskich domów, w kuchniach, w komórkach, w garażach stoją pękate butle fermentacyjne a w nich rodzi się wino.  Widać tej zaradności pozazdrościł nam zachód. O tym, że wina nie trzeba już kupować, bo można zrobić je w winiarni samodzielnie, pisała niedawno autorka bloga Moje Wina .  Okazuje się jednak, że samodzielność osiąga kolejny poziom - aby zrobić sobie wino nie trzeba wcale wybierać się w podróż do odległego regionu winiarskiego.Wystarczą zakupy w Internecie. Początkujący winiarz wybierze zestaw „ Spike your juice ”, przy pomocy którego można zmienić dowolny, naturalny sok owocowy w napój wyskokowy. Do soku (nie st...

Łapać złodzieja!

Dziś z rana, za pośrednictwem Faacebooka dotarłem do następującego ogłoszenia na www.sstarwines.com : gosc (2010-08-31) W ten weekend w wyniku wła mania do piwnicy przyszło mi rozstać sie z kilkudziesięcioma cennymi butelkami. Kilka z nich to wina trudne do kupienia w Polsce albo juz niedostępne. Wiem, ze portal ten odwiedza sporo osób zainteresowanych winem i mających kontakt z tego typu butelkami. Gdyby ktoś spotkał sie z oferta sprzedaży albo cos słyszał - bardzo proszę o informacje na tel. 607 501 058 Lista skradzionych win: Borgogno, Barolo Classico Riserva 2001 x2 Borgogno, Barolo Liste 2001 x2 Boscarelli, Vino Nobile di Montepulciano Nocio di Boscarelli 2004 Cavallotto, Barolo Bricco Boschis 2003Cogno, Barolo 2004 Cogno, Barolo Ravera 2005 Felsina, Chianti Classico Riserva 2006 x2 Felsina, Chianti Classico Riserva Rancia 2005 x2 Felsina, Chianti Classico Riserva Rancia 2006 x2 Felsina, Fontalloro 2001 Felsina, Vin Santo Chianti Classico 2000 Il Poggione, Brunello di Montalcino ...

Obnażanie niedoskonałości

Trwa u nas winna ofensywa. Mnożą się sklepy, kuszą kolejne imprezy tematyczne, o winie coraz częściej piszą gazety. O naszej rosnącej pasji do wina niedawno informował nawet Decanter przytaczając badania CBOS, z których wynika, że konsumpcja wina przegoniła u nas spożycie wódki („Poland's national drink”). Wraz z wzrostem zainteresowania winem rośnie też winiarski Internet, strony branżowe, serwisy edukacyjne, portale społecznościowe, blogi. Najświeższą nowinką jest pojawienie się pierwszego polskiego video bloga winiarskiego. Dzieje się. Niby więc wszystko pięknie, ładnie a jednak mam wrażenie, że wciąż jesteśmy do tyłu. Choć gazety i magazyny o winie piszą coraz to bardziej ochoczo, to przeważnie potwornie przynudzają, po raz setny tłumacząc kolejne kroki degustacji albo trochę oszukują, o ekspercką pomoc prosząc sprzedawców, którzy zamiast dobre wina wciskają czytelnikom swoje wina (a między tymi kategoriami jest często spora różnica) . Są owszem ze dwa, trzy tytuły prasy str...

He's back!

Bez zbędnych ceregieli – wracam do pisania. Taki mam w każdym razie zamiar, mocne postanowienie. Na fakt, że od kilku miesięcy niemal nie pisałem, wpłynęły kilka czynników w tym jeden, najistotniejszy - podróż życia czyli niemal pół roku spędzone w Azji. Gdybym znalazł czas to pisać byłoby o czym ale czasu nie znalazłem – za dużo było wrażeń i emocji poza winiarskich– tym dawałem upust na blogu podróżnym . Podróż się skończyła ale iWines do formy nie wróciło. Bo i ja tak naprawdę nie wróciłem do domu. Oto wylądowałem 270 km na południe od Wrocławia – w Krakowie. Tu od kilku miesięcy układam sobie życie i w tym układaniu zabrakło czasu na wino. Nie, nie na pisanie o winie, na wino samo w sobie. Nie było czasu i warunków do degustowania, dumania, przeżywania. Czas to zmienić. O to siedzę wreszcie w świeżo wynajętym mieszkaniu z lampką wina w dłoni. Mam swoja własną kuchnię, stół, prawdziwy kieliszek i święty spokój. Ba! Mam nawet zacienione, chłodne miejsce do przechowywania co ciekaws...

W jedności siła

O tym, że 2009 będzie w Bordeaux wielkim rocznikiem wiedzą już chyba wszyscy, którzy choć trochę ciekawi są wina. Fala entuzjazmu, która wzbierać zaczęła zaraz po zeszłorocznych zbiorach, osiągnęła obecnie rozmiary tsunami. Krytycy prześcigają się w zachwytach , winiarze już liczą zyski a rozkochani w drogich butelkach z prestiżowych posiadłości chińscy nowobogaccy zacierają ręce na myśl o zbliżających się zakupach. My, malutcy, rocznika 2009 spróbujemy pewnie nie wcześniej niż za dwa lata, a jeśli mamy nieco oleju w głowie (i dobrze przystosowaną do przechowywania wina piwnicę), za lat dwanaście – wszak obok dojrzałych gron oraz talentu i wiedzy winiarza najważniejszym składnikiem dobrego Bordeaux jest czas. Niestety – w myśl zasady, że od każdej reguły znaleźć można wyjątek, pogoda, która przez niemal cały 2009 rok rozpieszczała winiarzy znad Żyrondy, pokazała w pewnym momencie swoje bardziej marsowe oblicze. Gradobicie , które w maju (dokładniej w pierwszej połowie maja, konkretnie ...

Ogłoszenie

SZUKAM PRACY! Przy winobraniu, w winnicy, w winiarni. W dowolnym regonie winiarskim, w dowolnym kraju. Wszelkie informacje proszę przesyłać na klimowicz.maciej@gmail.com każda informacja mile widziana

Kalifornikejszyn

Czytelniku drogi. Wiem, pusto tu, głucha cisza. Jeśliś spragniony słów o winie, przystań przy półce z prasą na stacji benzynowej lub w Empiku i przekartkuj grudniowy numer magazynu Men's Health. Znajdziesz tam mój tekst o winach i winnicach Kalifornii. Tekst, choć bez pięknej oprawy graficznej, znajdziesz też tutaj "Nowe Złoto Kaliforni" Nieskromnie polecam i pozdrawiam z pięknej Tajlandii

Nepal pod wpływem

Piszę z wysokości 3700 mnpm gdzie zszedłem z przełęczy Thorung La, 5416 mnpm. Jestem w maleńkiej wiosce Kagbeni na szlaku wiodącym wokół szczytów Annapurny. Wokół Himalaje. Jest tu kilka hotelików, kilka restauracji, jest też sklep, a w nim lepszy wybór win niż w większości sklepów osiedlowych w Polsce. Australijski shiraz, francuskie vin de pays, niemiecki riesling, Chianti i wiele innych. Ceny w okolicach 1500 rupii Nepalskich czyli około 55 zł. W Nepalu, w przeciwieństwie do Indii alkohol jest częścią życia. Pełno tu sklepów monopolowych, whiskey można kupić nawet w barach na dworcach autobusowych, są wreszcie alkohole lokalne. W wiosce, w której jestem spacjalnością jest cydr jabłkowy - zupełnie inny niż ten w Europie, mocniejszy, bez bąbelków. Złocisty kolor, zapach jabłek i miodu. W ustach najpierw czysty owoc, potem ciepło alkoholu, wreszcie posmak suszu owocowego. Do kupienia na szklanki (80 rupii) lub w plastikowej butelce (250 rupii). Tutejsi górale pędzą też alkohol z ryżu i...

Goood bye wine – Skok w bok

Niestety, blog i wines przechodzi w stan półsnu. Powód jest prosty – wyjeżdżam. Co gorsza wyjeżdżam w miejsca gdzie wino jest bardziej egzotyczną ciekawostką niż prozą życia. Gdzie? Na wschód. Indie, Nepal, Tajlandia i dalej, gdzie oczy poniosą. Przez najbliższe miesiące bardziej niż ku winu moje myśli bardziej będą biegły ku ośmiotysięcznikom, malarycznym komarom, rikszom, słoniom... Owszem – w Indiach winnic kilka się znajdzie , w Tajlandii pewnie zdarzy mi się zapić Gewurztraminerem jakieś przesiąknięte zapachem trawy cytrynowej danie. Ale to wszystko raczej za mało, żeby regularnie z powodzeniem prowadzić bloga. Stąd ostrzeżenie o półśnie. Kiedy pobudka? Może po powrocie (kiedy to będzie? Nie wiem). A może gdy dojedziemy w jakieś miejsce gdzie się na jakiś czas zatrzymamy. Jeśli będzie to, tak jak mi się marzy – Australia – blog wróci do życia pełen świeżej krwi. Na razie postaram się od czasu do czasu umieścić tu notkę z opisem jakiegoś egzotycznego wina wypitego w egzotycznym mie...

Virtual Vineyard

Najpierw dla marzących o własnej winnicy były książki (np. Pod Słońcem Toskanii) i filmy (np. Dobry rok). Czy dobre czy nie, nie oceniam, na pewno na temat. Teraz dla tej samej grupy docelowej majstrowania jest gra. Zwie się Wine Tycoon i dzieje się we Francji. 10 regionów, 40 gatunków winogron i potencjalnie wiele godzin straconych na zrobienie wina, którego nikt nigdy nie spróbuje. Co o tym myślę? Jestem z całej siły za :) A w międzyczasie wracam do sadzenia winorośli w facebookowej aplikacji FarmVille . .

Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie

Wróciłem właśnie znad Mozeli. Widoki oszałamiające, wina wspaniałe ale najmocniej utkwiło w mojej głowie to, czego dowiedziałem się o Andrzeju Greszcie. Andrzej Greszta jest Polakiem, który jeszcze kilka lat temu zarabiał zbierając winogrona nad Mozelą. Dziś sam jest jednym z Mozelskich winiarzy i na swoim kawału ziemi uprawia rieslinga, z którego pędzi podobno dobre wina (kilka opisów tutaj, więcej o samym winiarzu tutaj ). Tego polskiego pioniera dotknęła niedawno tragedia. W pożarze, który wybuchł w miejscowości Krov doszczętnie spłonął jego dom. W pożarze, ucierpiały nie tyko zabudowania i meble ale również wina zgromadzone w piwnicy, dane kontaktowe klientów winnicy i inne dokumenty. Szczęście w nieszczęściu na pomoc polakowi ruszyli jego niemieccy koledzy po fachu – nie tylko zapewnili mu dach nad głową ale pomogli w sprzedaży uratowanych win, umożliwili przetworzenie owoców z tegorocznych zbiorów i zapewnili miejsce do przechowywania win. Pan Andrzej otrzymał też od władz miast...

Winedows

Słynna widokówka z winem w tle.... klik thanx to Ian ( ian.blox.pl )

Spacer po winnicy

Nie mam czasu, żeby napisać, niech więc przemówią obrazki. Poranny spacer po tokajskich winnicach zakończyłem u jednego z producentów. Wizyta w piwnicy, szybka degustacja, ledwie jedna butelka przywieziona do domu. (długo będzie odpoczywać w piwnicy zanim trafi na łamy tego bloga). Ale i tak było warto. Piękne miejsce i piękne wina. Dziś o tokaju mówiłem też w radiu. Nieco chaotycznie ale coś tam się przekazać udało. W środę planuje przedstawić Merlota. Oczywiście że polecam – www.radiowroclove.com

Wino na antenie!

It’s official. Doczekałem się swojego własnego programu o winie (a jak!) w radiu. Radiem tym jest http://www.radiowroclove.com/ - pierwsza angielskojęzyczna stacja w Polsce. Na razie internetowa, ale jak odbiór będzie taki jak obecnie to jest jedynie kwestią czasu aż pojawi się w tradycyjnym eterze (inna sprawa, że jest tylko kwestia czasu aż tradycyjny eter odda palmę pierwszeństwa internetowi więc tak czy inaczej jesteśmy na wygranej pozycji ;) ) Program o roboczej nazwie „Wine Not?” doczekał się na razie 2 odcinków. Na antenę wdzieram się w poniedziałki i środę po godzinie 20. Grupa docelowa – raczej początkujący miłośnicy wina. To bardziej zaproszenie do tego pięknego świata, coś w rodzaju kursu podstawowego. Co nie znaczy, że cała reszta maniaków wina nie może od czasu do czasu posłuchać. Jak wszystkie będzie się układało i znajdę czas, z 2 edycji w tygodniu zrobią się trzy, tym bardziej, że o ledwie jednym szczepie można gadać godzinami a co dopiero o całym winie świata. Postaram...

Ottmar Molz & Sohn Kanzler

Nazwa: Ottmar Molz & Sohn Kanzler Spatlese Halbtrocken Kraj: Niemcy, Rheinhessen Szczep: Kanzler Rocznik: 2007 Cena: około 4,20 Euro Miejsce zakupu: Wino od znajomych przywiezione z Niemiec Wino, przejrzyste, połyskliwe, z kropelką złota. Nos bardzo aromatyczny, słodki i owocowy. Nuty pomarańczowego aromatu do ciasta, suszonych moreli i jakieś elementy mydlane i maślane. Usta delikatne, nieco kremowe, niezbyt skoncentrowane i raczej średniej budowy. Wino wytrawne ale zdecydowanie złagodzone elementami słodyczy. Jest tu w tle coś miodowego, Za niska kwasowość przez co na języku mało życia i świeżości. W średniej długości finiszu delikatna ale jednak obecna goryczka. Kanzler to powstała w 1927 roku mieszanka Muller Thurgau i Sylvanera. I rzeczywiście w tym winie można znaleźć coś z nieco płaskiego, przytłumionego charakteru tego drugiego szczepu, niestety zaginął gdzieś charakter rieslinga, który jest znowu jednym z rodziców Muller Thurgau. Delikatnie złotawy kolor może się po...

Skok przez Bałtyk

Weekendowy wypadł do Szwecji nie przyniósł wielkich winiarskich przeżyć. Znane z IKEA skandynawskie klopsiki oraz przeróżne rodzaje marynowanych śledzi lepiej jednak smakują z piwem. Co nie znaczy, że przez tych kilka dni byłem na winnm odwyku. Wręcz przeciwnie. Było bliżej niesprecyzowane białe wino włoskie, był niedrogi, przyjemnie słodki riesling znad Mozeli, było wreszcie wino najciekawsze – podane do kurczaka tandoori Węgierskie Hilltop Gewurtztraminer/Sauvignon Blanc . Pomysłowa mieszanka łącząca w sobie esencję gewurtztraminera – różano egzotyczne zapachy i przyjemne, przeszyte delikatną słodyczą usta – ze świeżością Sauvignon Blanc. Myślę, że to właśnie ten drugi szczep w kupażu sprawił, że wino nie było męczące i natarczywie aromatyczne dzięki czemu tak świetnie sprawdziło się do lekko pikantnego i zdecydowanie kwaśnego kurczaka. Kosztowało niecałe 60 koron czyli mniej niż 30 złotych. W Szwecji ceny są okrutnie wysokie ale akurat za wino (które można kupować tylko w specjalnyc...