Miniony weekend zaowocował imprezą spod znaku wina. 10 gości przyniosło ze sobą 5 win. Od siebie dorzuciłem 2 butelki, wypożyczalnia DVD dorzuciła „Bezdroża”, Lidl dorzucił „fetę” i „gorgonzolę” i prywatka gotowa.

Zaczęliśmy delikatnie od Cabernet D’Anjou z Club Des Sommelieres, które przywiozłem z Grenoble. To, podobno długowieczne wino z doliny Loary w całości zrobione jest z Cabernet Franc. Ma barwę różowych landrynek i zapach truskawek, poziomek i miodu. W ustach sporo słodyczy ale też niemało świeżości. W finiszu cień tanin.

Jako drugie do kieliszków trafiło wino bez nazwy. O tajemniczej butelce wiedzieliśmy tyle, że zawiera czerwone wino rodem z niemieckiego Palatynatu. W kieliszku wino wyglądało na niemal czarne, pachniało soczyście i jeżynowo a w ustach było aksamitnie gładkie, słodkawe, mocno owocowe. Radosne, proste intensywnie barwiące usta.

Z Nadrenii wybraliśmy się na wycieczkę do Toskanii by spróbować wina Santa Cristina. To wino po raz pierwszy wyprodukowane w 1946 roku jako Chianti Classico dziś ze względu na zmiany w przepisach jest już tylko IGT Toscana a obok 90% Sangiovese używa się przy jego produkcji 10% Merlota. Nalane do lampek ukazało swoją rubinową barwę. W nosie zdecydowanie słodkie z nutami malin. W ustach dobra równowaga między słodyczą a świeżą kwasowością. W finiszu miękkie i gładkie. Merlot w kupażu zrobił swoje.

Po trzeciej butelce przyszedł czas na film. W ciągu pierwszych 30 minut seansu towarzyszyła nam butelka Vin de Savoie Mareisse de Poetes z winogron Chardonnay. W kieliszka dobywały się maślane zapachy. Usta potwierdziły to co poczuł nos – wino kremowa, słodkawe, bardzo gładkie i przyjemne.

Scenę, w której Miles tłumaczy dlaczego przepada za Pinot Noir chcieliśmy uczcić lampką wina z tego winogrona. Niestety butelka Treehouse Pemberton Pinot Noir z Australii okazała się zepsuta. Wino w kieliszku było mętne i zalatywało stęchlizną. Wielka szkoda.
Odstawiwszy zepsutą butelkę na bok zebraliśmy się na odwagę by otworzyć białe wino z Biedronki, którego nazwy nie pamiętam. Smakowało dokładnie tak jak powinno smakować wino za 8,99. W nosie duszący zapach soku z winogron i chemii, w ustach wygazowany „ruski szampan” – ogólnie ohyda.
Żeby nie kończyć wieczoru tak miernym akcentem ściągnąłem z półki francuską butelkę z apelacji Bandol. Z winogron Mourvedre, Grenache i Cinsault powstało wino o uderzającym, pełnym czereśni, dymu i konfitur zapachu. W ustach równie intensywne i wybuchowe jak w nosie. Najpierw soczyste i przyjemnie kwasowe a w długim finiszu słodko pikantne – jednym słowem świetne.

A potem wino się skończyło, Jack się ożenił, Miles wrócił do May’i i zostały już tylko napisy końcowe, pożegnania i podziękowania. Zatem dzięki. A Votre Sante!

Zaczęliśmy delikatnie od Cabernet D’Anjou z Club Des Sommelieres, które przywiozłem z Grenoble. To, podobno długowieczne wino z doliny Loary w całości zrobione jest z Cabernet Franc. Ma barwę różowych landrynek i zapach truskawek, poziomek i miodu. W ustach sporo słodyczy ale też niemało świeżości. W finiszu cień tanin.

Jako drugie do kieliszków trafiło wino bez nazwy. O tajemniczej butelce wiedzieliśmy tyle, że zawiera czerwone wino rodem z niemieckiego Palatynatu. W kieliszku wino wyglądało na niemal czarne, pachniało soczyście i jeżynowo a w ustach było aksamitnie gładkie, słodkawe, mocno owocowe. Radosne, proste intensywnie barwiące usta.

Z Nadrenii wybraliśmy się na wycieczkę do Toskanii by spróbować wina Santa Cristina. To wino po raz pierwszy wyprodukowane w 1946 roku jako Chianti Classico dziś ze względu na zmiany w przepisach jest już tylko IGT Toscana a obok 90% Sangiovese używa się przy jego produkcji 10% Merlota. Nalane do lampek ukazało swoją rubinową barwę. W nosie zdecydowanie słodkie z nutami malin. W ustach dobra równowaga między słodyczą a świeżą kwasowością. W finiszu miękkie i gładkie. Merlot w kupażu zrobił swoje.

Po trzeciej butelce przyszedł czas na film. W ciągu pierwszych 30 minut seansu towarzyszyła nam butelka Vin de Savoie Mareisse de Poetes z winogron Chardonnay. W kieliszka dobywały się maślane zapachy. Usta potwierdziły to co poczuł nos – wino kremowa, słodkawe, bardzo gładkie i przyjemne.

Scenę, w której Miles tłumaczy dlaczego przepada za Pinot Noir chcieliśmy uczcić lampką wina z tego winogrona. Niestety butelka Treehouse Pemberton Pinot Noir z Australii okazała się zepsuta. Wino w kieliszku było mętne i zalatywało stęchlizną. Wielka szkoda.

Odstawiwszy zepsutą butelkę na bok zebraliśmy się na odwagę by otworzyć białe wino z Biedronki, którego nazwy nie pamiętam. Smakowało dokładnie tak jak powinno smakować wino za 8,99. W nosie duszący zapach soku z winogron i chemii, w ustach wygazowany „ruski szampan” – ogólnie ohyda.

Żeby nie kończyć wieczoru tak miernym akcentem ściągnąłem z półki francuską butelkę z apelacji Bandol. Z winogron Mourvedre, Grenache i Cinsault powstało wino o uderzającym, pełnym czereśni, dymu i konfitur zapachu. W ustach równie intensywne i wybuchowe jak w nosie. Najpierw soczyste i przyjemnie kwasowe a w długim finiszu słodko pikantne – jednym słowem świetne.

A potem wino się skończyło, Jack się ożenił, Miles wrócił do May’i i zostały już tylko napisy końcowe, pożegnania i podziękowania. Zatem dzięki. A Votre Sante!
Komentarze
- Białe jako temat przwodni jak najbardziej, ale myślę, że to jeszcze mocniej zawężymy. Np białe z Hiszpanii albo tylko z Sauvignon Blanc. Grunt to precyzja.
nie widzi mi sie to :)
degustacja 2. udana tak jak pierwsza choc pamietam tym razem wszystkie butelki. Oczywiscie jezeli chodzi o deg3.0 count us in!
Jestem jak najbardziej za wieczorem bialym, przyniose mojego ulubionego Sylvanera, ktory płaski wcale nie jest ;P