Przejdź do głównej zawartości

1 wieczór, 4 wina, 6 znajomych

W miniony już parę dni temu weekend wpadło do mnie parę osób i uzbierało się kilka butelek. Moje wąchanie, mieszanie, siorbanie i zapisywanie uwag stało się przyczyną ogólnej wesołości ale jak to napisał w lutowym Magazynie Wino Marek Bieńczyk „my, miłośnicy wina, cholerne czubki, pieprzeni winomani, skazaliśmy się na hecę”.

A same wina cóż...wybierane bez ładu i składu, pite też bez jakiegokolwiek sensownego porządku.

Zaczęliśmy od argentyńskiego cabernet sauvignon Trapiche z 2006 roku.

Wino o świeżym, owocowym zapachu z nutami malin i zielonej papryki. W ustach wysoka kwasowość i finisz z wyraźnymi suchymi taninami. Całkiem poprawne zwłaszcza jak na swoją cenę – 26 zł.

Drugi w kolejce był merlot Woodhaven z Kalifornii. Rocznik 2005.



Tym razem bardzo ciekawy nos. Duszący, dymny z wyraźną nutą suszonych śliwek i czymś przypominającym lukrecję. W ustach za mało kwasowości za to przyjemne, nie agresywne taniny na końcu. Ogólnie zapach dość ekstrawagancki ale wino jako całość mnie nie przekonało. Cena – 20zł


Jako trzecie otworzyliśmy wino z Doliny Rodanu – Les Combes Saint-Sauveur Cuvee Speciale Millesime 2006. Wino z południa doliny więc prawdopodobnie Grenache.






W nosie delikatne, wyraźnie słodkie z lekkim aromatem wiśni. W ustach mało ciała za to dużo kwasu i pikantny finisz. To właśnie ta butelka wzbudziła chyba największy entuzjazm zebranych. Może to przez tą świeżość? Mnie nie przekonało. Nawet po kilku dniach wietrzenia wciąż mocno kwaśne i wręcz ostre. Za to butelka najładniejsza i cena nie wysoka – jakieś 25 zł.

Chociaż w głowach już mocno szumiało wyrwaliśmy korek z ostatniej butelki. Tym razem wróciliśmy do Kalifornii na zinfandela – Robert Mondavi Woodbridge rocznik 2005




Nos jagodowy z ziołowymi i drewnianymi elementami. Usta wyważone ale zdcydowane Umiarkowana kwasowość i bardzo ciekawy, wyraźnie orzechowy finisz z mocną nutąbiałego pieprzu. To mój drugi zin w życiu i nabrałem po nim ochoty na więcej win z tego szczepu. Tu cena 35 zł.

I tak skończyło się wino, skończył się wieczór a zostało to co wyżej napisane. Żadne z win nie było słabe, żadne też nie było wielkie. Gdyby wziąć z każdego po jednej cesze powstałoby wino wyśmienite. Coś z równie ciekawym aromatem jak Woodhaven, intensywnością Trapiche, świeżością Les Combes Saint-Sauveur i wrażeniami smakowymi Woodbridge. Takiego wina szukam. A z wieczoru wniosek płynie jeden wniosek. Jak pić to w dobrym towarzystwie. Wtedy nawet cienkie wino smakuje lepiej.

Komentarze

Marta R. pisze…
Czako,
To samo czeka mnie jutro. Już nie mogę się doczekać publicznego siorbania :)

Wielkie dzięki za polecanego linka. Pozdrawiam.
Marta M.
kejsper pisze…
Mi jak zwykle najlepiej podeszlo Cotes du Rhone, tak jak wspominalem wczesniej - pilem jakies 4 wina z tamtego miejsca i nigdy sie nie zawiodlem...ostatniej butelki kompletnie jednak nie pamietam ;)

Popularne posty z tego bloga

Jak Bordeaux i Rioja spotkały się przy ruszcie

Soczysty kawał wołowiny przypieczony na pierwszym w tym roku grillu planowałem popić butelką z Bordeaux z 2005 roku. Wino okazało się na tyle lekkie i przyjemne, że starczyło ochoty na więcej. Skoczyłem więc do piwnicy/garażu po jeszcze jedną butelkę – padło na Roję z 2003 roku. Oba wina mają wspólny mianownik – Założyciel winiarni, z której pochodził moja hiszpańska butelka - Luciano Francisco Ramon de Murrieta – w 1848 roku przybył do Bordeaux by uczyć się produkcji wina. Po czterech latach wrócił do domu i z wykorzystaniem świeżo nabytej wiedzy zaczął wytwarzać wysokiej jakości wina Rioja. Zacznijmy jednak od Medoc: Nazwa: Chateau de Hauterive Kraj: Francja, Medoc, Cru Burgeois Szczep: Cabernet Sauvignon Rocznik: 2005 Cena: około 10 euro Miejsce zakupu: na jakimś lotnisku Brzydka czarna etykieta przypominająca tanie, hipermarketowe „Carte Noir”. Wino klarowne, dość ciemne, wiśniowe. W nosie zaskoczyła mnie lekkość i soczystość. Z początku sporo kompotu wiśniowego, z czasem wię...

Pragnienie

  Na pradawne pytanie – białe czy czerwone – w Bangkoku dać mogę tylko jedną odpowiedź – białe. (no, chyba że różowe ale to już inna historia). Przy bezustannie lejącym się z nieba żarze wina czerwone nie specjalnie się sprawdzają. Wyjęte z lodówki w ciągu minut ogrzewają się do temperatur czyniących je niepijalnymi, z tutejszą pikantną kuchnią nie chcą iść pod rękę, może wieczorem, w klimatyzowanej restauracji, do steku z wołowiny Kobe (a zjeść go można tu już za jakieś 70 zł) dałoby radę, ale na co dzień są bez szans. Dlatego sięgam po białe, wytrawne, z Indii , marki Revo . Czerwone spod tej samej etykiety sprawdziło się nieźle, ale doświadczenie uczy, że dobre białe zrobić jest trudniej. Wącham – nie wiem jak to działa, ale wygląda na to, że wraz z całą moją osobą do Azji przeprowadził się też mój nos. Zamiast gruszek czuję mango, zamiast jabłek – papaję. Zresztą bez wdawania się w szczegóły – zapach słodki, owocowy, choć jakby nieco zatęchły, rozgotowany. Wącham jeszcze ra...

Frescobaldi Castiglioni Chianti

Nazwa: Frescobaldi Castiglioni Chianti Kraj: Włochy Szczep : Sangiovese i Merlot - Castiglioni rozciąga się na obszarze 513 ha 115 z czego pokrywają winnice. Region leży 20 km na południowy zachód od Florencji w okolicy miasta Montespertoli. Merlot zbierany jest pod koniec września, , Sangiovese z początkiem października. Winogrona są delikatnie prasowane by uzyskać najwyższej jakości sok. Fermentacja przebiega przez 10 dni w beczkach ze stali nierdzewnej po czym następuje proces maceracji i fermentacji jabłkowo mlekowej. Wino leżakuje przez 6 miesięcy w beczkach ze stali nierdzewnej. - to o roczniku 2003 Rocznik: 2005 Cena: U nas jakies 50 zł. to przyjechało prosto z Włoch Kolor: Bardzo ciemny, niemal purpurowy, mało klarowny Zapach: Dość intensywny, przyjemny, czarne porzeczki, powidla sliwkowe. Smak: I znowu wolna amerykanka. Smakuje...jak wino ! (niespodzianka!). Dość długie ale finisz gorzkawy, taninowy, kwaśny. To się zdaje nazywa niepełna równowaga. Wino nic nie dało nocne...