Tuesday, June 10, 2008

Po Pradze

Weekend w Pradze. Nocleg w akademiku z piekła rodem za nieprzyzwoicie małe pieniądze. Mecz czeskiej reprezentacji na telebimie ustawionym na rynku starego miasta. Złota Uliczka po raz 10-ty - tym razem już za opłatą. Morze piwa od rana do do nocy. Jedzenie tu czeskie, tam azjatyckie, zawsze smaczne. No i wino.

Po pierwsze znaleziona w jakiejś bocznej ulicy poza ścisłym centrum piwnica gdzie po krótkiej degustacji za około 150 koron udało mi się kupić 4 litry morawskiego wina – nalanego „z kija” do 2 plastikowych butelek po wodzie mineralnej. Białe i czerwone. Szczegółów w tej chwili nie pamiętam – wiem, że obu win próbowałem i oba smakowały rześko i przyjemnie. Więcej w innej notce.

W samej Pradze udało mi się jedynie spróbować ciemnego wina ryżowego (Královské rýžové víno – tmavé) w knajpce Maly Budha na Hradczanach. Z małego kieliszka dobywał się intensywny zapach Maggi. W ustach delikatnie słodkie z posmakiem suszonych owoców i liści. Bardzo podobne do Sherry.

A sama Praga rozkłada na łopatki i aż się prosi, żeby do niej wrócić. Chociażby po wino z grafiką Alfonsa Muchy na etykietce ze sklepiku z Absyntem na hradczańskim wzgórzu. I nie tylko po to.


1 comment:

Anonymous said...

Akurat byliśmy w tym samym czasie w Pradze ... że też się nie spotkaliśmy. Moje wrażenia opisałem w wątku Praga 2008.
Pzdr, sstar i wina sstar&let