Tuesday, September 16, 2008

Tanie niejedno ma imię

Dwa tanie wina w jeden wieczór. Pierwsza butelka z przypadku, w gościach. Druga z wyboru bo tyle w portfelu zostało i taki wybór w sklepie daleko na wschodzie. Ale tym sposobem nadarzyła się okazja do porównań.

El Sol Espana

Wino kosztuje około 25 zł. Powstaje z winogron tempranillo ale poznać to można tylko i wyłącznie po etykietce. W nosie jest zwiewne, wydziela zapach soku wiśniowego i choć może to sugestia napisem na opakowaniu – lukrecji. Usta prostackie – chociaż wytrawne czuć nieco cukru żeby nie drażnić języka konsumenta. O tym, że to wino świadczy alkohol pod koniec. Posmak o smaku oranżady, lekkie pieczenie w ustach, tanin nie ma, tylko delikatne uczucie suchości. Podane było mocno schłodzone i szybko znikało w gardłach. Smakowało cioci i z kanapkami z kiełbasą faktycznie wchodziło nieźle. Jest tylko jeden problem. To nie wino. To owocowy napój alkoholizowany.

Peter Mertes Welsch Resling 06

Tu cena jeszcze bardziej przystępna – około 15 zł. Do francuskiego hipermarketu w Jarosławiu na wschodzie Polski trafiło z Austrii. W nosie przyjazne, słodkawe z nutkami egzotyczno-ananasowymi. W ustach delikatne, nieco słodkawe. Trochę brakuje kwasowości co odbiera winu świeżości. Wypiliśmy je z jakimś indyjskim daniem instant, które przyjechało do nas prosto z Bangalore. Efekt – naprawdę przyjemny wieczór.

Ciekaw jestem jak się sprzedaje El Sol, które miało o zgrozo zdobywać nasz rynek i podważać pozycję takich frykasów jak Sophia i Carlo Rossi. Mam nadzieję, że nie bardzo bo tanie może więcej.

4 comments:

Anonymous said...

Ale, Czako, nie gadaj, że Ty to poważnie piszesz... Że niby wina rozróżniasz... A test na ślepo, tzw ślepą próbę robiłeś kiedyś, żeby swoje uprawnienia sprawdzić?

pededro

Maciej Klimowicz said...

Poważnie, bardzi poważnie. W ślepych testach najlepsi eksperci na świecie potrafili się zgubić i pomylić wino białe z czerwonym. Ja wino piję często a przede wszystkim uważnie. I się uczę. Za parę lat i paręset butelek zobaczymy jak będzie z odróżnianiem.

Anonymous said...

A piłeś kiedyś Carlo Rossi? Chyba nie, bo wtedy nie pisałbyś, że El Sol jest gorsze - jest o niebo lepsze. Ale żeby to stwierdzić trzeba mieć jakieś pojęcie o jakości wina i nie pisać głupot o alkoholizowanym napoju :-)

Maciej Klimowicz said...

Ha Ha Ha! El Sol by Carlsberg lepsze od Carlo Rossi by Gallo? Jak ktoś woli oranżadę od wina to owszem, El Sol się zda. Carlo Rossi nie jest szczytem szczytów ale jest WINEM i to dostępnym w dość szerokiej gamie szczepów. El Sol serwuje "Wino Australijskie" albo "Wino Hiszpańskie" kierując swoją ofertę do pijących Amerykańską Coca Colę (nie uwłaczając Coca Coli za którą przepadam).