Monday, September 1, 2008

Za tych co nad morzem!

Muscadet z owocami morza - połączenie klasyczne do bólu. Dowodzi jak wiele znaczy wino właściwie dobrane do jedzenia albo jedzenie właściwie dobrane do wina. Pierwszy raz tego zestawu próbowałem w porcie w La Rochelle. Wino podane było w plastikowym kubeczku, krewetki na kartonowym talerzyku – ale wystarczył jeden kęs i jeden łyk by zapomnieć o tych niedogodnościach. Absolutnie doskonałe.

Do domu przywiozłem kilka butelek Muscadeta. Jedną z nich, kupioną w małym tureckim sklepiku w okolicach Chinon otworzyliśmy wczoraj by popić łososia zapiekanego z koperkiem. I znowu to samo – ryba dobra i bez wina stała się przepyszna, sympatyczne bez jedzenia wino zaczęło urzekać.

Muscadet to białe wino powstające u ujścia Loary ze szczepu Melon de Bourgogne. Pięknie pachnie - owocowo, lekko, rześko (we wczorajszej butelce były brzoskwinie i kwiaty). Smakuje żywiołowo, jest wytrawne jak woda morska ale nie kwaśne. Podobno w wersji Sur Lie, ( wino spędza więcej czasu w kadzi razem w osadem drożdżowym) jest nieco bardziej złożone – czy tak jest nie wiem, na pewno kiedyś sprawdzę. Muscadeta pije się za młodu ale nie trzeba przesadzać z pośpiechem – moja wczorajsza butelka miała nadrukowany rocznik 2005 a wino i tak smakowało świetnie.


2 comments:

kejsper said...

masz jeszcze jakies butelki Czako? bo akurat tutaj opis zdecydowanie zacheca :) mlode, rzeskie - pijesz i cieszysz sie z zycia ;)

Maciej Klimowicz said...

Owszem owszem, butelka jeszcze jest. I to teoretycznie lepszej jakości, wspomniane Sur Lie. Wbijajcie kiedyś z workiem krewetek i innych morskich żyjątek, my stawiamy wino i biesiada gotowa.