Thursday, January 7, 2010

To w Tajlandii robią wino?

Przyznaję bez bicia - miesiąc temu nawet nie wiedziałem, że w Tajlandii powstają jakieś wina. Prawdę mówiąc w ogóle wiedziałem o tym kraju nie wiele. Dziś wiem już jak smakują tutejsze curry, jak chłodzi tutejsze piwo, jak grzeje tutejsze słońce. Wiem też, że robi się tu wino... i to coraz lepsze.

Przekonałem się o tym głównie dzięki krytykowi winiarskiemu i autorowi cotygodniowej kolumny poświęconej winu w the Bangkok Post - Jacquesowi Beckaertowi. Pan Beckaert odpowiedział na moje maile, skontaktował mnie z tajskimi winiarzami aż wreszcie zaprosił na lunch i dał okazję by spróbować dwóch win z Tajlandii.

Do lunchu wypiliśmy Unwooded Chenin Blanc 2008 z GranMonte winery. Wino o delikatnym, żółtawym kolorze ale intensywnym nosie i dużej koncentracji w ustach. Zapach przywodził na myśl jabłka, gruszki i cytrusy. W ustach nasycone, z dobrą, zdecydowaną kwasowością ładnie maskującą alkohol (12,5%). Brawa dla winemakera, któremu w tutejszych warunkach klimatycznych (mówiąc wprost od miesiąca gotujemy się we własnym pocie) udało się zachować w winie kruchą równowagę. Szczypta alkoholu więcej i byłoby do niczego, nieco mniej kwasowości i cała przyjemna owocowość uleciałaby w niebyt.

Drugim wiem popołudnia było deserowe wcielenie Chenin Blanc - wino późnego zbioru z winnicy Siam. Daleko mu do bajecznej świeżości niemieckich rieslingów ale bez międzynarodowych kontekstów - broniło się. W nosie bardziej jabłkowe i kwiatowe niż cytrusowe, w ustach słodkie ale nie na tyle by męczyć. I co ciekawe wyszło obronną ręką ze starcia z belgijską pralinką! Próbowałem kilka razy - kęs czekoladki, łyk wina...efekt zaskakująco dobry! W winie jakby windowały się kwasowe nuty i stawało się poprostu lepsze a czekolada smakowała równie dobrze przed jak i po popiciu. Nie bez znaczenia był tu pewnie fakt, że jak na wino late harvest nie mało w nim alkoholu - 10,5%.

Następny przystanek - Kambodża. Potem Wietnam. Nie chce mi się wierzyć, że wywiozę stamtąd jakieś winiarskie wspomnienia. Ale miesiąc temu nie wiedziałe, że w Tajlandii robi się wino...

4 comments:

ewa said...

Też nie wiedziałam, że w Tajlandii robi się wino. Tzn przypuszczałam, że jakieś mają, nie sądziłam jednak, że może być godne uwagi.

Jak się cenowo kształtuje rynek tajlandzkich win? Co z kulturą winną w tym kraju? Gorzej, niż w Polandii?

Pozdrawiam!

Maciej Klimowicz said...

Jest trochę tak jak u nas - kultura się rozwija ale większość pije piwo i mocniejsze drinki. Ceny są nie niskie.

Zbieram się do pisania artykulu na ten temat - jak skończę i się gdzieś uda go opublikować to obwieszczę to tu. Pozdr!

ewa said...

Byłoby super, zwłaszcza że temat cokolwiek egzotyczny.

Ciekawe kto tam ma przewagę na półkach, jeśli chodzi o import. Mam na myśli kraj.

eva said...

na pierwszy rzut oka - Australia. Ale to nie poparte żadną statystyką. Na oko.A droższe wina - Francja.