Przejdź do głównej zawartości

To w Tajlandii robią wino?

Przyznaję bez bicia - miesiąc temu nawet nie wiedziałem, że w Tajlandii powstają jakieś wina. Prawdę mówiąc w ogóle wiedziałem o tym kraju nie wiele. Dziś wiem już jak smakują tutejsze curry, jak chłodzi tutejsze piwo, jak grzeje tutejsze słońce. Wiem też, że robi się tu wino... i to coraz lepsze.

Przekonałem się o tym głównie dzięki krytykowi winiarskiemu i autorowi cotygodniowej kolumny poświęconej winu w the Bangkok Post - Jacquesowi Beckaertowi. Pan Beckaert odpowiedział na moje maile, skontaktował mnie z tajskimi winiarzami aż wreszcie zaprosił na lunch i dał okazję by spróbować dwóch win z Tajlandii.

Do lunchu wypiliśmy Unwooded Chenin Blanc 2008 z GranMonte winery. Wino o delikatnym, żółtawym kolorze ale intensywnym nosie i dużej koncentracji w ustach. Zapach przywodził na myśl jabłka, gruszki i cytrusy. W ustach nasycone, z dobrą, zdecydowaną kwasowością ładnie maskującą alkohol (12,5%). Brawa dla winemakera, któremu w tutejszych warunkach klimatycznych (mówiąc wprost od miesiąca gotujemy się we własnym pocie) udało się zachować w winie kruchą równowagę. Szczypta alkoholu więcej i byłoby do niczego, nieco mniej kwasowości i cała przyjemna owocowość uleciałaby w niebyt.

Drugim wiem popołudnia było deserowe wcielenie Chenin Blanc - wino późnego zbioru z winnicy Siam. Daleko mu do bajecznej świeżości niemieckich rieslingów ale bez międzynarodowych kontekstów - broniło się. W nosie bardziej jabłkowe i kwiatowe niż cytrusowe, w ustach słodkie ale nie na tyle by męczyć. I co ciekawe wyszło obronną ręką ze starcia z belgijską pralinką! Próbowałem kilka razy - kęs czekoladki, łyk wina...efekt zaskakująco dobry! W winie jakby windowały się kwasowe nuty i stawało się poprostu lepsze a czekolada smakowała równie dobrze przed jak i po popiciu. Nie bez znaczenia był tu pewnie fakt, że jak na wino late harvest nie mało w nim alkoholu - 10,5%.

Następny przystanek - Kambodża. Potem Wietnam. Nie chce mi się wierzyć, że wywiozę stamtąd jakieś winiarskie wspomnienia. Ale miesiąc temu nie wiedziałe, że w Tajlandii robi się wino...

Komentarze

ewa pisze…
Też nie wiedziałam, że w Tajlandii robi się wino. Tzn przypuszczałam, że jakieś mają, nie sądziłam jednak, że może być godne uwagi.

Jak się cenowo kształtuje rynek tajlandzkich win? Co z kulturą winną w tym kraju? Gorzej, niż w Polandii?

Pozdrawiam!
Maciej Klimowicz pisze…
Jest trochę tak jak u nas - kultura się rozwija ale większość pije piwo i mocniejsze drinki. Ceny są nie niskie.

Zbieram się do pisania artykulu na ten temat - jak skończę i się gdzieś uda go opublikować to obwieszczę to tu. Pozdr!
ewa pisze…
Byłoby super, zwłaszcza że temat cokolwiek egzotyczny.

Ciekawe kto tam ma przewagę na półkach, jeśli chodzi o import. Mam na myśli kraj.
eva pisze…
na pierwszy rzut oka - Australia. Ale to nie poparte żadną statystyką. Na oko.A droższe wina - Francja.

Popularne posty z tego bloga

Jak Bordeaux i Rioja spotkały się przy ruszcie

Soczysty kawał wołowiny przypieczony na pierwszym w tym roku grillu planowałem popić butelką z Bordeaux z 2005 roku. Wino okazało się na tyle lekkie i przyjemne, że starczyło ochoty na więcej. Skoczyłem więc do piwnicy/garażu po jeszcze jedną butelkę – padło na Roję z 2003 roku. Oba wina mają wspólny mianownik – Założyciel winiarni, z której pochodził moja hiszpańska butelka - Luciano Francisco Ramon de Murrieta – w 1848 roku przybył do Bordeaux by uczyć się produkcji wina. Po czterech latach wrócił do domu i z wykorzystaniem świeżo nabytej wiedzy zaczął wytwarzać wysokiej jakości wina Rioja. Zacznijmy jednak od Medoc: Nazwa: Chateau de Hauterive Kraj: Francja, Medoc, Cru Burgeois Szczep: Cabernet Sauvignon Rocznik: 2005 Cena: około 10 euro Miejsce zakupu: na jakimś lotnisku Brzydka czarna etykieta przypominająca tanie, hipermarketowe „Carte Noir”. Wino klarowne, dość ciemne, wiśniowe. W nosie zaskoczyła mnie lekkość i soczystość. Z początku sporo kompotu wiśniowego, z czasem wię...

Pragnienie

  Na pradawne pytanie – białe czy czerwone – w Bangkoku dać mogę tylko jedną odpowiedź – białe. (no, chyba że różowe ale to już inna historia). Przy bezustannie lejącym się z nieba żarze wina czerwone nie specjalnie się sprawdzają. Wyjęte z lodówki w ciągu minut ogrzewają się do temperatur czyniących je niepijalnymi, z tutejszą pikantną kuchnią nie chcą iść pod rękę, może wieczorem, w klimatyzowanej restauracji, do steku z wołowiny Kobe (a zjeść go można tu już za jakieś 70 zł) dałoby radę, ale na co dzień są bez szans. Dlatego sięgam po białe, wytrawne, z Indii , marki Revo . Czerwone spod tej samej etykiety sprawdziło się nieźle, ale doświadczenie uczy, że dobre białe zrobić jest trudniej. Wącham – nie wiem jak to działa, ale wygląda na to, że wraz z całą moją osobą do Azji przeprowadził się też mój nos. Zamiast gruszek czuję mango, zamiast jabłek – papaję. Zresztą bez wdawania się w szczegóły – zapach słodki, owocowy, choć jakby nieco zatęchły, rozgotowany. Wącham jeszcze ra...

Frescobaldi Castiglioni Chianti

Nazwa: Frescobaldi Castiglioni Chianti Kraj: Włochy Szczep : Sangiovese i Merlot - Castiglioni rozciąga się na obszarze 513 ha 115 z czego pokrywają winnice. Region leży 20 km na południowy zachód od Florencji w okolicy miasta Montespertoli. Merlot zbierany jest pod koniec września, , Sangiovese z początkiem października. Winogrona są delikatnie prasowane by uzyskać najwyższej jakości sok. Fermentacja przebiega przez 10 dni w beczkach ze stali nierdzewnej po czym następuje proces maceracji i fermentacji jabłkowo mlekowej. Wino leżakuje przez 6 miesięcy w beczkach ze stali nierdzewnej. - to o roczniku 2003 Rocznik: 2005 Cena: U nas jakies 50 zł. to przyjechało prosto z Włoch Kolor: Bardzo ciemny, niemal purpurowy, mało klarowny Zapach: Dość intensywny, przyjemny, czarne porzeczki, powidla sliwkowe. Smak: I znowu wolna amerykanka. Smakuje...jak wino ! (niespodzianka!). Dość długie ale finisz gorzkawy, taninowy, kwaśny. To się zdaje nazywa niepełna równowaga. Wino nic nie dało nocne...