Przejdź do głównej zawartości

Byle do wiosny

Jest połowa kwietnia. Człowiek miałby ochotę posiedzieć na werandzie z lampką wiosennego wina w dłoni. Wysączyć jakiegoś niezobowiązującego Muscadeta pod kwitnąca jabłonią, zapić sałatkę z nowalijek kieliszkiem Sauvignon Blanc, schłodzić się lampką Vinho Verde na zielonej trawce. Nic z tego – pogoda nie rozpieszcza, słońce niemrawe, poranki chłodne, jeszcze zimniejsze wieczory. W takim klimacie lekkie wina białe i różowe muszę poczekać, sięgam po butelkę merlot.

Przyjechała z Ukrainy, spod Odessy. PB Merlot Special Edition. Piję je w lesie, w drewnianym domku, wokół szumią sosny. Może stąd w nosie obok słodkich malin i cierpkich żurawin pojawia się ziołowo iglasty element. Na języku sporo kwasowości, niezbyt dużo ciała. Są czerwone owoce i podobnie jak w nosie - coś leśnego. Całość względnie lekka ale nie wodnista – substancji dodają mu wyraźnie zaznaczone garbniki, które jeszcze mocniej objawiają się w finiszu. Wino długo trzyma się na języku i pozostawia chropowaty posmak.

Chciałem się ogrzać, miałem ochotę na pluszowego, gąbczastego merlota. Zamiast tego dostałem wino bardziej wiosenne niż średnia temperatura miesiąca. Bo równie dobrze jak z jedzeniem, wino łączyć można z pogodą.

Komentarze

ewa pisze…
Czako, mnie po weekendzie policzki pieką od słońca, więc białe i różowe czas otworzyć!

Poza tym nie bądź takim tradycjonalistą, łam zasady i pij białe w środku zimy. Smakuje pysznie.
Maciej Klimowicz pisze…
Tym postem jakbym wywołał wiosennego wilka z zimowego lasu - wreszcie mogę paradować w t-shircie.

A minionej zimy jeśli już piłem wino to właśnie białe - ale to raczej dlatego, że średnia temperatur ostatnich 6 miesięcy wyniosła u mnie +25 stopni :)

pozdrawiam!
ewa pisze…
Haaaaloooo! Uprzejmie zapytuję czy was znowu gdzieś wywiało?

Bo wiosna przyszła, przyniosła szparagi i botwinę, a tu cisza i nie ma co czytać...
Maciej Klimowicz pisze…
Wywiało na dni kilka ale niedaleko. I już stojąc w korkach w drodze powrotnej wzdychałem nad marnym losem tego bloga. To musi się zmienić!
ewa pisze…
You can do it!
Yes, you can do it. Don't be neglect in any area until you succeeded. All the best my dude.

Popularne posty z tego bloga

Jak Bordeaux i Rioja spotkały się przy ruszcie

Soczysty kawał wołowiny przypieczony na pierwszym w tym roku grillu planowałem popić butelką z Bordeaux z 2005 roku. Wino okazało się na tyle lekkie i przyjemne, że starczyło ochoty na więcej. Skoczyłem więc do piwnicy/garażu po jeszcze jedną butelkę – padło na Roję z 2003 roku. Oba wina mają wspólny mianownik – Założyciel winiarni, z której pochodził moja hiszpańska butelka - Luciano Francisco Ramon de Murrieta – w 1848 roku przybył do Bordeaux by uczyć się produkcji wina. Po czterech latach wrócił do domu i z wykorzystaniem świeżo nabytej wiedzy zaczął wytwarzać wysokiej jakości wina Rioja. Zacznijmy jednak od Medoc: Nazwa: Chateau de Hauterive Kraj: Francja, Medoc, Cru Burgeois Szczep: Cabernet Sauvignon Rocznik: 2005 Cena: około 10 euro Miejsce zakupu: na jakimś lotnisku Brzydka czarna etykieta przypominająca tanie, hipermarketowe „Carte Noir”. Wino klarowne, dość ciemne, wiśniowe. W nosie zaskoczyła mnie lekkość i soczystość. Z początku sporo kompotu wiśniowego, z czasem wię...

Pragnienie

  Na pradawne pytanie – białe czy czerwone – w Bangkoku dać mogę tylko jedną odpowiedź – białe. (no, chyba że różowe ale to już inna historia). Przy bezustannie lejącym się z nieba żarze wina czerwone nie specjalnie się sprawdzają. Wyjęte z lodówki w ciągu minut ogrzewają się do temperatur czyniących je niepijalnymi, z tutejszą pikantną kuchnią nie chcą iść pod rękę, może wieczorem, w klimatyzowanej restauracji, do steku z wołowiny Kobe (a zjeść go można tu już za jakieś 70 zł) dałoby radę, ale na co dzień są bez szans. Dlatego sięgam po białe, wytrawne, z Indii , marki Revo . Czerwone spod tej samej etykiety sprawdziło się nieźle, ale doświadczenie uczy, że dobre białe zrobić jest trudniej. Wącham – nie wiem jak to działa, ale wygląda na to, że wraz z całą moją osobą do Azji przeprowadził się też mój nos. Zamiast gruszek czuję mango, zamiast jabłek – papaję. Zresztą bez wdawania się w szczegóły – zapach słodki, owocowy, choć jakby nieco zatęchły, rozgotowany. Wącham jeszcze ra...

Frescobaldi Castiglioni Chianti

Nazwa: Frescobaldi Castiglioni Chianti Kraj: Włochy Szczep : Sangiovese i Merlot - Castiglioni rozciąga się na obszarze 513 ha 115 z czego pokrywają winnice. Region leży 20 km na południowy zachód od Florencji w okolicy miasta Montespertoli. Merlot zbierany jest pod koniec września, , Sangiovese z początkiem października. Winogrona są delikatnie prasowane by uzyskać najwyższej jakości sok. Fermentacja przebiega przez 10 dni w beczkach ze stali nierdzewnej po czym następuje proces maceracji i fermentacji jabłkowo mlekowej. Wino leżakuje przez 6 miesięcy w beczkach ze stali nierdzewnej. - to o roczniku 2003 Rocznik: 2005 Cena: U nas jakies 50 zł. to przyjechało prosto z Włoch Kolor: Bardzo ciemny, niemal purpurowy, mało klarowny Zapach: Dość intensywny, przyjemny, czarne porzeczki, powidla sliwkowe. Smak: I znowu wolna amerykanka. Smakuje...jak wino ! (niespodzianka!). Dość długie ale finisz gorzkawy, taninowy, kwaśny. To się zdaje nazywa niepełna równowaga. Wino nic nie dało nocne...