Zawsze myślałem, że Szwajcaria to kraj nudny, bez charakteru, neutralny w nie najlepszym tego słowa znaczeniu. A potem tu przyjechałem, rozejrzałem się…i zdania nie zmieniłem. Przynajmniej nie do końca. Jest tu owszem ładnie, czysto, cicho. Miasta są małe i wyciszone, górskie widoki malownicze, wręcz pocztówkowe, atmosfera wycofana. Gdybym szukał ucieczki, od wszystkich i wszystkiego, gdybym desperacko potrzebował azylu - postawiłbym na Szwajcarię.
Ale kraj ten ma też drugie oblicze, odważne, pełne werwy i charakteru - oblicze winiarskie. Tutejsze wina, jakby na złość całej tej neutralności i nie zabieraniu głosu urzekają szczerością i bezpośredniością. Przez ostatnie dwa dni, które spędziłem w Zurychu, spróbowałem ich około 25. Pamiętam je niemal co do jednego.
Były wśród nich orzeźwiające Rauschlingi, zaskakująco charakterne wina z Muller Thurgau (zwanego tutaj Riesling-Silvaner) i aromatyczne Chasselais. Były też szczepy bardziej międzynarodowe, gładkie i soczyste Sauvignon Blanc i zaskakująco kwasowe i tym samym nie nużące Chardonnay. Pojawiły się wreszcie wina czerwone reprezentowane przede wszystkim przez Pinot Noir we wszystkich tego szczepu wcieleniach – od ulotnych, niemal różowych Clevnerów po ciemniejsze, pachnące lasem i różami pełnokrwiste Balurburgundery. Ale to wcale nie te, swoją drogą często świetne wina wywarły na mnie największe wrażenie. Od tych wszystkich jednoszczepowców bardziej w pamięć zapadły mi szwajcarskie eksperymenty takie jak kupaż Pinot Noir z Syrach i Cabernet Cubin o wpadającej w polskie ucho nazwie Ursus ((Zweifel, 21 CHF) czy młode bo zrobione minionej jesieni wino słomkowe od tego samego producenta.
Brzmi kusząco? Niestety – w Polskich sklepach tych win nie ma i nie będzie. A to dlatego, że tutejsi producenci, pytani czy eksportują swoje butelki bez wahania i z podniesioną głową odpowiadają „Nie!” nie wykazując przy tym nawet cienia żalu.
Wniosek? Szwajcaria nie jest może krajem porywającym ale i tak warto się tu wybrać. Po wino.
ENGLISH VERSION
Ale kraj ten ma też drugie oblicze, odważne, pełne werwy i charakteru - oblicze winiarskie. Tutejsze wina, jakby na złość całej tej neutralności i nie zabieraniu głosu urzekają szczerością i bezpośredniością. Przez ostatnie dwa dni, które spędziłem w Zurychu, spróbowałem ich około 25. Pamiętam je niemal co do jednego.
Były wśród nich orzeźwiające Rauschlingi, zaskakująco charakterne wina z Muller Thurgau (zwanego tutaj Riesling-Silvaner) i aromatyczne Chasselais. Były też szczepy bardziej międzynarodowe, gładkie i soczyste Sauvignon Blanc i zaskakująco kwasowe i tym samym nie nużące Chardonnay. Pojawiły się wreszcie wina czerwone reprezentowane przede wszystkim przez Pinot Noir we wszystkich tego szczepu wcieleniach – od ulotnych, niemal różowych Clevnerów po ciemniejsze, pachnące lasem i różami pełnokrwiste Balurburgundery. Ale to wcale nie te, swoją drogą często świetne wina wywarły na mnie największe wrażenie. Od tych wszystkich jednoszczepowców bardziej w pamięć zapadły mi szwajcarskie eksperymenty takie jak kupaż Pinot Noir z Syrach i Cabernet Cubin o wpadającej w polskie ucho nazwie Ursus ((Zweifel, 21 CHF) czy młode bo zrobione minionej jesieni wino słomkowe od tego samego producenta.
Brzmi kusząco? Niestety – w Polskich sklepach tych win nie ma i nie będzie. A to dlatego, że tutejsi producenci, pytani czy eksportują swoje butelki bez wahania i z podniesioną głową odpowiadają „Nie!” nie wykazując przy tym nawet cienia żalu.
Wniosek? Szwajcaria nie jest może krajem porywającym ale i tak warto się tu wybrać. Po wino.
ENGLISH VERSION
Komentarze
25 win / 2 dni - dobra średnia :-)
Szwajcaria robi świetne wina białe, szczególnie polecałbym wybranie się do jej Francuskiej części np. kanton Vaud, gdzie mieszkałem przez 2 lata.
Na prawdę bardzo dobre wina, przyjemnie komponujące się z tutejszą kuchnią obfitującą w różne rodzaje serów oraz świetna mineralnośc i świeżość płynąca z naturalnego usytuowania.
Pozdrawiam serdecznie,
Wojtek
Tomek - dzisiaj przybyło kolejnych 10. I co najlepsze ze ilością idzie jakość.
Koniecznie odwiedź Aigle małą wioseczkę mają tam świetne wina, nie pamiętam dokładnie ale chyba też mają niezłe sklepy;)
A jak masz ochotę na niezłe winko już typowo w górach to Leysin na prawdę warto, często można zdegustować tam lokalne produkty i wina a właściciele chętnie się nimi dzielą;)
Moje ulubione to Malvoisie, Johanisberg i oczywiscie Heida.
mam nadzieje, ze brak polskich znakow nie sprawi, ze stanie sie mniej czytalna :o)
W miedzyczasie zachecam do odwiedzenia jedynego w swoim rodzaju wortalu dobrou wina do potrawy posiadajacego rowniez jedyny w swoim rodzaju slownik terminow winiarskich w jezyku polskim
www.jakiewino.pl
Serdecznie pozdrawiam i gratuluje fantastycznego blog'u
Ewa
Na Twoją stronę zajrzę, a jakże.