Przejdź do głównej zawartości

Posty

Ukryty skarb

Wyobraźcie sobie wioskę na krańcu świata.  Dostać tu można się tylko wąską, krętą dróżką biegnąca wśród zielono brunatnych pagórków. Autobus przemyka tędy dwa razy w tygodniu. Wokół szumi ocean. Już? Właśnie wyobraziliście sobie położoną w irlandzkim hrabstwie Cork miejscowość Kilcrohane. Miejscowość, w której niedawno skryłem się przed życiowym sztormem. Są tu dwa puby (nad jednym z nich był kiedyś hotelik ale właścicielka zamurowała wejście twierdząc, że na strych straszy), jeden sklepik, jedna restauracja. Jest też pomalowana na niebiesko szkoła i zapełniający się co niedzielę ludźmi kościółek. Oba Puby zapełniają się ludźmi również w dni powszednie za to sklepik przeważnie jest pusty. Z panującego tu półmroku wyłaniają się słoiki z marmoladą pomarańczową, wyblakłe pocztówki, lodówki z nabiałem, kilka butelek wina. Dużo tego nie ma – jakiś Merlot z południa Francji, Pinot Grigio z nowego świata. Zresztą wino piją tu turyści a tych jesienią nie ma zbyt wielu.  Sam też pr...

Inwi(ne)tation!

Dzisiaj zamiast planowanych wspomnień z Irlandii (zaskakująco winiarskich wspomnień!) – zaproszenie. Można w naszym kraju narzekać na pogodę, korki i dziesiątki innych rzeczy. Ale na pewno nie można narzekać na brak imprez winiarskich – zwłaszcza gdy mieszka się w Warszawie. W ciągu ostatnich tygodni na moją skrzynkę mailową trafiły zaproszenia na kilka takich wydarzeń. Niestety z Wrocławia do stolicy jest za daleko, żebym mógł pojawić się na nich wszystkich, będę więc musiał wybierać. Tylko jak tu na przykład wybrać między morzem włoskich win od 56 renomowanych producentów, którzy pojawią się 1 grudnia na Gambero Rosso a międzynarodową reprezentacja winiarską jaka wdzięczyć się będzie na gali Grand Prix Magazynu Wino? Oba wydarzenia będą miały miejsce w Grudniu, w jego pierwszej połowie, konkretnie – 1.12 (Gambero Rosso) oraz 7-8.12 (GPMW). Co jednak najważniejsze, na obie imprezy może się wybrać każdy . Może więc zamiast katować kolejne butelki z „Biedronki” warto dla odmiany spr...

Cyrkowe sztuczki

Wieczór był na wskroś jesienny, zimny, deszczowy. Wrocławska Kawiarnio-winiarnia „Pod Gryfami” tym bardziej przytulna. Ochoczo rozsiadłem się w głębokim fotelu, przeskanowałem wzrokiem kartę win i zamówiłem coś na wskroś wiosennego – Vinho Verde. Miało oderwać mnie i moją towarzyszkę od jesiennych klimatów, ożywić konwersację, podnieść na duchu. No i się zaczęło. Cyrk jakich mało – kelnerka przyniosła butelkę, korkociąg, kieliszki a z całym tym kramem przywlokła ciężki stolik zwieńczony srebrzonym kubłem pełnym lodu. Korek wyszedł gładko i natychmiast trafił pod nos kelnerki celem wywąchania skaz i niedoróbek. Cel może i szczytny ale środków nie uświęca – z tego co wiem lepiej niż korek powąchać samo wino, tym bardziej gdy korek, tak jak w tym przypadku, jest syntetyczny. Potem przyszedł czas na próbę podniebienia – najpierw kelnerki, wykonaną za pośrednictwem małego kieliszka degustacyjnego, potem mojego już z pękatej lampki, jakiej nie powstydziłoby się klasyczne Bordeaux. W tej ...

Poczuć pismo nosem

Stało się, nadszedł początek końca tradycyjnego pisarstwa winiarskiego. Nie będzie już nut cierpiętnicy i brzoskwini, aromatów tytoniu i mokrej leśnej ściółki. Nikt nie napisze więcej o pachnącym chlebem szampanie, zalatującym oborą burgundzie czy roztaczającym woń fiołka Beaujolais. Skończyły się czasy, gdy dumaliśmy nad klawiaturą zachodząc w głowę jak opisać różnicę w aromatach dwóch rieslingów z sąsiadujących ze sobą winnic nad Mozelą. Nie będzie więcej niedomówień, skrótów myślowych, słusznych czy nie oskarżeń o lanie wody i mydlenie oczu czytelnikowi. A wszystko to za sprawą, no kogóż by innego jak nie japońskich naukowców. Jak donosi portal Gazeta.pl, znani z kreatywności Japończycy w białych kitlach opracowali niedawno technologię… drukowania zapachów . I to przy pomocy zwykłej drukarki atramentowej. Obecnie na kartce papieru można już odwzorować aromaty cytryny, wanilii, jabłka, cynamonu, grejpfruta i mięty. A to przecież zestaw aromatów, w którym mieszczą się dziesiątki win...

Korzenie

Rozwydrzyłem się ostatnio. Zachciało mi się pisać o degustacjach, dzielić się z wami swoimi przemyśleniami o formach sprzedaży i promocji wina, śledzić w Internecie przedstawicieli winiarskich rodów. Tymczasem przecież ten blog u zarania dziejów miał spełniać notatnika pełnego wrażeń z degustacji win. Miał wspomagać dziurawą pamięć, wymuszać systematyczność i pomagać w zakupach.  Pamiętam zresztą dobrze skąd wziął się cały pomysł. Tak się składa, że moje nagłe zainteresowanie winem zbiegło się w czasie z odkryciem przeze mnie podcastów co sprawiło, że spędzałem długie godziny w iTunes store przebierając w mniej i bardziej amatorskich internetowych audycjach radiowych.  Ściągałem wszystko jak leci, o filmie, o polityce, o technologiach i wreszcie – o winie. Pamiętam, że najbardziej do gustu przypadł mi „ Wine For Newbies Podcast ” – podzielony na łatwe do przełknięcia podcinki podstawowy kurs wina. To z niego dowiedziałem się, że winogron jest więcej niż białe i czerwone, że ...

Zwyczajne niezwyczajne

Polskie ekipy telewizyjne nie zapędzają się chyba zbyt często na degustacje win. Najwyraźniej widok bandy oszołomów siorbiących ciecz z kieliszka i plujących nią do wiaderek nie mieści się w ramówce. Tymczasem na degustacji win z Chile, która odbyła się niedawno w Warszawie dziennikarzy było kilku, wśród gości krążył nawet operator z kamerą a reporter telewizji informacyjnej co chwilę wyciągał mikrofon w stronę prezentujących swoje butelki winiarzy. Niestety, żadne z pytań, które zadał nie dotyczyło wina. Telewizja pojawiła się w hotelu Hyatt dlatego, że gdy w Warszawie 24 wystawców i kilkudziesięciu gości dumało nad kieliszkami, kilkanaście tysięcy kilometrów dalej wydobywano spod ziemi trzydziestu trzech uwięzionych tam od 2 miesięcy górników.  I z tego właśnie powodu toasty w to środowe popołudnie były wyjątkowo monotematyczne. A było co w znosić za powodzenie tego, co media okrzyknęły najbardziej niesamowitą akcją ratownicza w historii górnictwa. Producenci zaprezentowali oko...

Sfermentuj to sam

Jak powszechnie wiadomo - Polak potrafi i radzi sobie sam. Tam, gdzie Francuz woła hydraulika, Polak zakasuje rękawy i sięga po klucz francuski. Zamiast jak Anglik zawieźć auto do myjni, Polak bierze wiadro, gąbkę i myje furę na parkingu. Mało tego - wielu z nas zamiast kupować alkohol w sklepie pędzi go samodzielnie, w domu, z czego popadnie. W tysiącach polskich domów, w kuchniach, w komórkach, w garażach stoją pękate butle fermentacyjne a w nich rodzi się wino.  Widać tej zaradności pozazdrościł nam zachód. O tym, że wina nie trzeba już kupować, bo można zrobić je w winiarni samodzielnie, pisała niedawno autorka bloga Moje Wina .  Okazuje się jednak, że samodzielność osiąga kolejny poziom - aby zrobić sobie wino nie trzeba wcale wybierać się w podróż do odległego regionu winiarskiego.Wystarczą zakupy w Internecie. Początkujący winiarz wybierze zestaw „ Spike your juice ”, przy pomocy którego można zmienić dowolny, naturalny sok owocowy w napój wyskokowy. Do soku (nie st...